– Każda drużyna, która przyjeżdża do Gdańska wie, że nie będzie tu miała łatwo, bo my w każdym spotkaniu gramy bezkompromisowo, dążąc do zwycięstwa. Z Legią w środę nie będzie inaczej – przekonuje obrońca Biało-Zielonych Grzegorz Wojtkowiak.
W ostatnim meczu ze Śląskiem, pod nieobecność zawieszonego za kartki Sebastiana Mili, kontuzjowanego Jakuba Wawrzyniaka oraz siedzącego na ławce rezerwowych Mateusza Bąka, to właśnie “Dyzio” pełnił rolę kapitana gdańskiej drużyny. Jednak wspomnień z występu we Wrocławiu, wskutek porażki 0:1, zbyt miłych nie ma. – Śląsk nie leży nam wyraźnie ostatnio. Rozmawiałem z chłopakami, którzy są dłużej w zespole i wiem, że od pięciu lat nie udało się Lechii z tym rywalem wygrać – mówi Wojtkowiak. – W minioną sobotę powinniśmy rozstrzygnąć losy tego spotkania w pierwszej połowie, która była w naszym wykonaniu bardzo dobra. Wystarczyło strzelić choć jedną bramkę, by ten mecz wyglądał inaczej po przerwie. Nie da się bowiem ukryć, że druga część meczu była słaba w naszym wykonaniu, za często decydowaliśmy się na grę długą piłką, a Śląsk w końcu wykorzystał nasz błąd i wygrał dzięki precyzyjnemu uderzeniu Flavio Paixao. W efekcie wróciliśmy z Wrocławia bez punktów, co bardzo boli – dodał prawy obrońca Lechii.
W ostatnich dwóch kolejkach zdobyczy na koncie gdańszczan zabraknąć już nie może, jeśli myślą oni o realizacji celu w postaci gry w kwalifikacjach Ligi Europy. – Nie wszystko zależy tylko od nas, bo zostaliśmy wyprzedzeni przez Śląsk. Niemniej jestem pewien, że dwa zwycięstwa dadzą nam upragnione czwarte miejsce. Gramy z topowymi rywalami, bo przecież Legia to druga a Jagiellonia trzecia drużyna ekstraklasy. Nie ma jednak sensu spoglądać w statystyki, bo mecz meczowi nierówny. Ważne, by zaprezentować w tych spotkaniach swój styl, który mamy i umiemy go narzucić każdemu. Zapewniam, że będziemy walczyć o te puchary do ostatniej minuty. Mimo nękających nas problemów kadrowych, ale urazy są wkalkulowane w ten sport. Na szczęście nasza kadra jest na tyle szeroka, że trenerzy znajdą zastępców dla tych graczy, których nękają urazy. Każdy, kto wyjdzie na boisko w środę na naszym stadionie oraz w niedzielę w Białymstoku, da z siebie wszystko – podkreśla Wojtkowiak.
Najpierw Lechię czeka starcie z Legią, która przegrała przecież w Gdańsku 0:1 przed niespełna dwoma miesiącami. – W środę mecz będzie inny od wspomnianego, bo presja towarzysząca temu spotkaniu będzie ogromna. Legia niby jest faworytem, ale ja się z tym nie zgodzę. Oni wiedzą, że nie będą mieli tu łatwo, z tyłu głowy będą mieli niedawną porażkę. My gramy bezkompromisowo, chcemy wygrać, na co z pewnością liczy także Lech. Ale my spoglądamy jedynie na siebie – podkreśla Wojtkowiak.