Bez cienia przesady słowacki skrzydłowy Lukas Haraslin jest jedną z osób, które mają największy wpływ na warunki, w jakich w ostatnich latach oglądamy mecze Lechii.
Za kadencji prezesa Bogdana Magnowskiego na trybunach stadionu na Letnicy pojawił się napis „Lechia Gdańsk”, a dzięki wysublimowanemu gustowi muzycznemu Haraslina po bramkach słuchamy zaimplementowany przez niego przebój Scootera „Maria (I like it loud)”. Wielu starszych zawodników, w tym rodak Lukasa, Dusan Kuciak narzekał na tę łupankę, jednak Haraslin na tyle dobrze grał i był na tyle pozytywną postacią, że mimo młodego wieku był w szatni wiodącym zawodnikiem.
Na boisku początki Haraslin miał niełatwe. Przyszedł w 2015 roku do Gdańska jako nastolatek, u trenera Jerzego Brzęczka był zawodnikiem rezerwowym, mimo tego trzy razy zdołał trafić do siatki. Pierwszy raz dla Lechii z Wisłą Kraków (3-3 w jego pierwszym występie w Ekstraklasie, 16 sierpnia 2015 roku) i dwa razy kilka dni później z Górnikiem Łęczna (3-1). Posłuchajcie pomeczowego wywiadu Haraslina. Trzeba przyznać, że poza piłkarskim Słowak ma spory talent do języków. Przed Lechią grał w Parmie, gdzie nauczył się języka nie tylko włoskiego, ale również serbsko-chorwackiego, grało tam wielu przybyszy z Bałkanów.
Trener Brzęczek odszedł, za niego pojawił się Thomas von Heesen, który miał w zwyczaju publicznie besztać swoich piłkarzy. Nie inaczej było z Haraslinem.
– Lukas Haraslin, którego próbowałem w roli napastnika w Gliwicach, już po pół godziny czuł się jakby miał zaraz umrzeć. To jest niedopuszczalne. Nie wykluczam, że jeszcze spróbuję Słowaka jako napastnika, ale musi być gotowy by rozegrać pełne spotkania. Na razie ewidentnie nie jest.
Lukas odżył, gdy drużynę przejął Piotr Nowak, a na boisku rządzić zaczęli jego bałkańscy koledzy: Milos Krasic, Mario Maloca i Aleksandar Kovacević. Haraslin występował jako boczny pomocnik w systemie 1-3-5-2, liczb nie notował, a największą korzyścią z pobytu na boisku to żółte kartki taśmowo łapane przez rywali za faule na nim.
Kolejny sezon (2016/17) miał być dla Lechii mistrzowski, biało-zieloni długo liderowali tabeli. Lukas na stałe wskoczył do składu dopiero na rundę finałową, gdy znów występował w roli prawego wahadła. Złapał wtedy bardzo dobrą formę, strzelił bramki Termalice Nieciecza (2-0) i mocnej wówczas Jagiellonii (4-0). W tym ostatnim meczu był najlepszy na boisku, robił co chciał, a swój świetny występ popsuł jedynie bezsensowną żółtą kartką, która wykluczyła go z kolejnego meczu z Lechem. W Poznaniu padł bezbramkowy remis, można gdybać, czy gdyby Słowak był do dyspozycji Nowaka, Lechia nie zagrałaby za podwójną gardą. Partię piłkarskich szachów mieliśmy też w meczu ostatniej kolejki z Legią w Warszawie, gdy Haraslin już był w składzie. Lechia tak mocno kalkulowała, że ostatecznie została z niczym, na czwartym miejscu, bez europejskich pucharów.
Lukas nie miał czasu rozpaczać, bo czekały go finały młodzieżowych mistrzostw Europy, rozgrywane zresztą w Polsce. Słowacja 2-1 wygrała z gospodarzami, a Haraslin był rezerwowym. Z kadry po tygodniowym wypoczynku skrzydłowy powrócił do Lechii, zaraz w drugim meczu sezonu z Cracovią zerwał więzadła krzyżowe. Między innymi dlatego gdańszczanom szło jak po grudzie i nieomal spadli z Ekstraklasy w sezonie 2017/18. Lukasa brakowało jak cholera, a on pokazał, że Lechia to dla niego coś więcej niż tylko miejsce pracy, gdy pojawił się przy Traugutta, by w nocy świętować wyjazdową wygraną w Gdyni. Nie musiał tego robić. Skrzydłowy wrócił do gry na końcówkę rozgrywek, w spotkaniu derbowym (4-2 z Arką u siebie) stanowił motor napędowy drużyny. To między innymi jego powrót na boisko uratował Lechię przed spadkiem, dla niego samego jednak te rozgrywki nie był udane. Nie zdobył ani jednego gola, w meczu ostatniej kolejki z Sandecją Nowy Sącz u siebie (1-1) piłka po jego strzale trafiła do siatki, ale bramkarzowi widok zasłaniał Mateusz Żukowski i sędzia słusznie gola nie uznał.
Kolejne rozgrywki (2018/19) to już zupełnie inna śpiewka. W pierwszej kolejce Lechia wygrała na wyjeździe z wicemistrzem, Jagiellonią Białystok (1-0 po bramce Flavio Paixao, asysta Haraslina) i potem poszło z górki. Lukas złapał na jesień chyba najwyższą formę podczas 4,5-letniego pobytu w Gdańsku, a asysta z Zagłębiem Sosnowiec była niespotykanej urody.
Lechia była liderem, a Haraslin znalazł się we wszystkich możliwych drużynach rundy. Na wiosnę było gorzej, na pewno przez to, że podczas okresu przygotowawczego Słowak doznał kontuzji palca. Strzelił tylko jedną bramkę w pamiętnym, dramatycznym meczu z Legią Warszawa (1-3, pozdrawiamy Daniela S.), ale i tak był dla Lechii najlepszy sezon w historii. Trzecie miejsce w lidze i Puchar Polski zostały odpowiednio uczczone na Długim Targu, a rolę mistrza ceremonii pełnił DJ Lukas Haraslin.
Kolejny, i ostatni, sezon (2019/20) Lukasa w Gdańska zaczął się mocnym akcentem. Zdobył dwa gole w otwarciu rozgrywek, spotkaniu o Superpuchar Polski, który Lechia zdobyła po wygranej 3-1 z Piastem w Gliwicach. Potem przyszły pamiętne, ostatecznie przegrane starcie w kwalifikacjach Ligi Europy z duńskim Brondby (2-1 i 1-4). Czego zabrakło, by awansować? M.in. skuteczności Lukasa, który w pierwszym meczu w Gdańsku mógł co najmniej dwa razy trafić do siatki. W lidze szło wciąż nieźle, stać go było na piękne gole, jak ten z Koroną Kielce.
Było już widać, że Słowak jest myślami gdzie indziej. Marzył o zagranicznym transferze, do którego udało się dopiąć ostatniego dnia okna – 31 stycznia 2020 roku. Prosto z obozu w tureckim Belek Lukas Haraslin udał się do włoskiego, wymarzonego Sassuolo, gdzie najpierw został wypożyczony, a następnie wykupiony. Dziękujemy za wszystko Lukas, za Scootera też, jesteś zawsze w Wolnym Mieście mile widziany. Zresztą wiesz o tym.
Lukas Haraslin
Data urodzin: 26.05.1996
Pozycja: skrzydłowy
Debiut w Lechii: 18.08.2015
Lata gry w Lechii: 2015-2019