Każde okno transferowe sprawia, że do Lechii Gdańsk trafiają nowi piłkarze. W artykule wspominamy jakie były najbardziej pamiętne biało-zielone debiuty.
Starszej daty bywalcy stadionu przy Traugutta 29 na pewno wskażą pierwszy występ Tomasza Korynta. Jego ojciec Roman, legendarny piłkarz Lechii i najsurowszy recenzent poczynań juniora, musiał być zadowolony, gdy ten w czerwcu 1972 r., w dziewiczym występie, dwa razy trafił do siatki Gwardii Koszalin. Lechia wtedy wróciła do II ligi, a trzeciego gola dołożył Jerzy Jastrzębowski, który pięć lat wcześniej sam został obwołany cudownym dzieckiem gdańskiego futbolu i w wieku niecałych 17 lat strzelił gola w debiucie z Turem Turek.
– Byłem takim Grzesiem Królem tamtych czasów – wspomina po latach „Jastrząb”.
Premia w reklamówce
Z kolei oryginalny Król swój pierwszoligowy debiut w 1995 r. w Lechii/Olimpii uczcił zwycięskim golem w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław. Miał wtedy 17 lat, a do domu wracał z reklamówką pełną banknotów, bo premie wypłacono prosto z utargu, jaki znalazł się w kasach biletowych. W gronie seniorów Król debiutował rok wcześniej, z Naprzodem Rydułtowy w drugiej lidze. Miał wtedy grać Karol Dymanowski, ale w noc przed meczem dopadło go rozwolnienie. Trenerowi Marianowi Geszke nawet nie drgnęła powieka. – Okej młody, ty zagrasz – powiedział, wskazując na Króla.
Skoro już przy królach jesteśmy, nie sposób pominąć osoby Jerzego Kruszczyńskiego. „Kruchy” aż do czasów Marco Paixao był jedynym królem strzelców w barwach Lechii na szczeblu centralnym (31 goli w II lidze w sezonie 1983/84), strzelał wszędzie i w każdych okolicznościach. Trafił w oficjalnym debiucie w Lechii w meczu o Superpuchar Polski z Lechem Poznań (1:0), trafił w debiucie ligowym ze Stilonem Gorzów (1:1), wreszcie w pierwszym i jedynym historii meczu europejskich pucharów przy Traugutta (2:3 z Juventusem Turyn). Kruszczyński, który przyszedł z Arkonii Szczecin, to najbardziej trafiony transfer w 70-letniej historii naszego klubu.
Wiele było za to transferowych pudeł, mimo obiecujących początków. 25 tysięcy widzów widziało zdobyty z karnych dublet Zbigniewa Krawczyka (1975, 2:0 z Polonią Warszawa), nieco mniej rok wcześniej dwa gole Leonarda Radowskiego w wygranej 3:0 z Bałtykiem Gdynia.
W przeciwną stronę
Wspomniany na wstępie Tomasz Korynt był bohaterem niecodziennej transakcji, gdy w 1977 roku przeniósł się z Gdańska do Arki Gdynia. Przeciwną, choć niebezpośrednią, drogę przebyli Janusz Kupcewicz (gol w 1986, w debiucie z Pogonią Szczecin, przegrana 1:5 i hat-trick ówczesnego króla strzelców, Marka Leśniaka) oraz Jan Erlich, który trafił dwa razy w zwycięskim 2:0 debiucie z Piastem Gliwice w 1978.
Do bramki w przegranych debiutach trafiali Piotr Prabucki (1:2 z Lechem w ekstraklasie, 1987) i Zbigniew Kobus (1:4 w IV lidze z KP Sopot, 2003). W tym drugim meczu błysnął Jakub Bławat strzelając dwie bramki dla gości. Na wiosnę grał już dla biało-zielonych. W debiucie wyleciał z boiska, ale potem w sześciu kolejnych meczach trafiał do siatki, po czym na dłuższy czas wyczerpał amunicję.
Kto pójdzie w ślady poprzedników?
Jeśli chodzi o bramkarzy jeden debiut po latach można uznać za niezwykły. Marek Kujach po raz pierwszy zagrał w meczu otwarcia sezonu 1991/92 – wygrana 1:0 z Chemikiem Police na zapleczu ekstraklasy. Zadebiutował, po czym…już nigdy w Lechii nie wystąpił. Tym samym jest jedynym w historii biało-zielonym golkiperem, który nigdy nie puścił bramki w lidze.
Najnowsze dzieje to bramki w debiutach Sebastiana Madery (3:1 w Bełchatowie, 2012), Bediego Buvala (trafiał w trzech pierwszych meczach w Lechii w 2010, a później w ogóle) i Daisuke Matsui (dwa trafienia z Podbeskidziem – 2:2; 2013). Za obecnego rozdania w dziewiczym występie do siatki znalazł drogę Antonio Colak, w wygranym 2:0 meczu z Zawiszą na wyjeździe.
Od Króla prawie zaczęliśmy na Królu skończymy. Na Królu Arturze mianowicie. Artur (czy też Arkadiusz jak przezwał go jednego razu Marcin Gałek) Sobiech na zawsze uzyskał nieśmiertelność wśród biało-zielonej braci zwycięskim golem na Stadionie Narodowym 2 maja 2019 r. Jednak początki miał trudne, oprócz jednego meczu. Tego, którym przywitał się z publiką na stadionie na Letnicy – gdy w debiucie w 17 minut skompletował hat-trick w spotkaniu z Zagłębiem Lubin.