Daniel Łukasik trafił do Lechii Gdańsk przed sezonem 2014/15 z Legii Warszawa. W sumie nad morzem spędził prawie 5 lat z jedno-sezonowym wypożyczeniem do 2. Bundesligo. Z popularnym “Miłym” rozmawialiśmy o latach gry dla Biało-Zielonych.
Jako nastolatek wyjechałeś z Mazur do Warszawy. Byłeś w Legii siedem lat, ale w sezonie 2013/14 za dużo nie grałeś. To zapewne sprawiło, że pojawił się temat przejścia do Lechii.
Propozycja Lechii pojawiła się po sezonie. Gdańsk znałem wcześniej, wielu kolegów z mojej miejscowości tu studiowało, mieszkało. Bywałem tu często. Gdy przyjeżdżałem z Legią dużo ludzi przychodziło na mecze, piękny stadion, pierwsze wrażenie bardzo dobre.
No ale nie przyszedłeś tu z powodu stadionu.
Wcześniejszy sezon miałem bardzo dobry i byłem niecierpliwy. Po operacji kolana wróciłem zimą, ale był w Legii już inny trener. Henning Berg preferował styl skandynawski, mieliśmy wysokich zawodników w środku pomocy: Jodłowca i Vrdoljaka. Chciałem grać. W Gdańsku był trener Moniz i Lechia fajnie wyglądała. Nie miał może do dyspozycji takich zawodników jacy później tu przyszli, ale robił fajną robotę.
Twoim menadżerem wówczas był Mariusz Piekarski, obecnie jesteś bez agenta. Dlaczego?
W pewnym momencie mojej kariery wylądowałem w Niemczech, rozeszliśmy się z Piekarskim wzgodzie. Podpisałem z agencją niemiecką, chciałem zobaczyć, jak to funkcjonuje za zachodnią granicą.
Inaczej niż w Polsce?
U nas menadżerowie nie mają takiego wpływu jak w Niemczech. Nie wiem czy w Polsce trenerzy wiążą się z agencjami, ale chyba nie. A tam tak jest. Często trener jest w stajni agenta i jest to powiązane. Wiadomo, że trzeba się bronić postawą na boisku, ale tam te powiązania są na zupełnie innym poziomie.
Grałeś przez rok w SV Sandhausen, drugoligowym klubie niemieckim.
Mieszkałem w Mannheim, gdzie była siedziba tej agencji. Był tam dział od zmiany klubu przez zawodnika, pani która pomaga ogarnąć mieszkanie. Byli ludzie od finansów i podatków. Ludzie, którzy monitorowali czy ich zawodnik gra. Jeżeli zawodnik nie grał to wytwarzali presję na trenerze, na klubie, wydzwaniali, co jest problemem i pytali, czy zawodnik jest słabo przygotowany? Jeśli zachodziła taka potrzeba wysyłali swój sztab od przygotowania fizycznego, aby zawodnik powrócił do dobrej dyspozycji fizycznej. Po jakimś czasie presja znowu nakładana była na klub. Te agencje są bardzo wpływowe. Czytałem książkę “Brudna piłka. Z archiwum Football Leaks”. W Polsce agencje nie mają takiego wpływu jak zagranicą.
Trochę otwierasz nam oczy, bo kibice w Polsce są zdania, że managerowie mają ogromny wpływ na rynek piłkarski.
Piłkarze skupiają się na treningach. W Polsce to media opisują różne sytuacje i boiskową rzeczywistość. Czy mogą ją zakrzywiać? Oczywiście, że tak. Każdy przekaz, choćby najbardziej rzetelny i zgodny z etyką zawodową ma w sobie zawsze element opinii autora. Kibic to odbiera, wasza praca nie jest łatwa, ale to jak wy przedstawicie Lechię, tak myśli Gdańsk i okolica. Tak samo o danym piłkarzu. Niełatwo jest się później wybronić. Macie olbrzymi wpływ. Kolejną sprawą jest to, że kibice są bardzo różni.
Przykładem może być niedawna sytuacja. Wróciliśmy jesienią z meczu w Gdyni, stoimy na Traugutta, odpalane są race i jeden chłopak podchodzi do Patryka Lipskiego mówiąc “zajebiście grałeś”. A on przecież nie grał w tym meczu w ogóle. Różny jest przekrój kibiców. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, trzeba się szanować nawzajem.
Ciekawie mówisz, ale wróćmy do tematu Lechii.
Przychodząc tu myślałem, że dalej będzie Moniz. Zmienił się trener. Była duża rotacja zawodników. Byli zawodnicy z dobrym CV, z dobrych klubów. Wiecie przykładowo, gdzie gra Danijel Aleksić? W Turcji w Istanbul Basaksehir, w klubie milionerów. U nas zagrał zaledwie około 120 minut w lidze a miał jakość i papiery do gry od początku. W naszym klubie natomiast zachodziło wiele zmian, było skupienie na wyniku, którego wówczas nie było. W ciągu dwóch lat miałem w Lechii sześciu trenerów. Nikt nie akceptował grania w dolnej ósemce, dlatego były ciągłe zmiany.
Jak wypadało porównanie Legii z Lechią wtedy?
Odczuwałem i widziałem różnice. Lechia jednak szła stopniowo w górę.
W Gdańsku obowiązuje opinia, że u trenera Quima Machado mieliście za lekkie treningi.
Wszystko się szybko zmienia. Kiedyś myślałem, że jak byłem zarżnięty to zrobiłem dobry trening. Ale nie o to chodzi. Drużyna ma się rozumieć, trener musi wytłumaczyć swój pomysł na grę. Jak można robić przewagę, jak rywala ugryźć.
Jeszcze nie spotkaliśmy obrońcy trenera Machado – jesteś pierwszy.
Miał bardzo dużo nowych zawodników w klubie, nie znał tej ligi. Początku nie miał złego, wygrał z Panathinaikosem sparing i te pierwsze mecze ligowe były ok.
Czyli szanowałeś metody Machado.
Zostałem tak wychowany, że zawsze szanowałem trenerów. W piłce dzieje się wszystko bardzo szybko i albo trener się zmienia, albo zawodnik odchodzi jak nie pasuje do koncepcji.
Ale wyjazd na sparing do Viktorii Koeln musisz pamiętać.
Pojechaliśmy nazajutrz po meczu Ekstraklasy. Nie spaliśmy do 2 w nocy, wstaliśmy o 6 rano na samolot, taki w którym nóg nie można było wyprostować. W Koeln zjedliśmy croissanta, pojechaliśmy do klubu, bez czasu na regenerację, odpoczynek czy pełnowartościowy posiłek. Zrobiliśmy rozgrzewkę, po której okazało się, że do musimy jednak zejść z boiska, bo mecz zacznie się dopiero za 20 minut. Viktoria miała festyn połączony z prezentacją. Na początku dobrze wyglądaliśmy, ale później już słabo. Przegraliśmy 1:4. Wróciliśmy i dostaliśmy kary. Krążyła taka opowieść, że Adam Duda, dostał największą. Zarabiał 5 tys., a dostał 6 tys. kary.
Zawsze rzucało nam się w oczy, że ty i Ariel Borysiuk macie podobne charakterystyki na boisku. Wielu było zdania, że nie powinniście grać razem.
Trzeba mieć pomysł, nakreślić sposób grania, kiedy i gdzie kto ma się poruszać. Wtedy nikt nie potrafił tego skleić. Teoretycznie gramy na tej samej pozycji, ale są zespoły które grają z dwoma szóstkami i dobrze to wygląda.
Po pół roku zawirowań przejął was trener Brzęczek. Powiedziałbyś wtedy, że zostanie trenerem kadry?
Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie. Mieliśmy wtedy szansę zagrać w europejskich pucharach, mimo że po jesieni byliśmy nisko. W przerwie zimowej zmieniła się szatnia. Przyszli zawodnicy o mentalności zwycięzców. Byli to zawodnicy, którzy coś wcześniej zdobyli. Odpowiedzialność przeszła na nich, na reprezentantów Polski.
Pierwszą bramkę w karierze seniorskiej zdobyłeś w takim szalonym meczu z Wisłą Kraków (3:3).
Wisiało to nade mną i byłem trochę zdenerwowany, że nie strzeliłem jeszcze gola, że wciąż czekam. Dziś już bym tak nie czuł, bo wiem co mam robić na boisku. Bardzo cieszyła mnie ta bramka.
Byłeś wtedy latem w Portugalii i to nie na wakacjach.
Była przerwa na kadrę. Poleciałem, miałem mieć badania i zostać wypożyczony na zasadach transakcji wiązanej. Ostatecznie kluby się nie dogadały. Wróciłem z Setubalu i w Lechii nastąpiła zmiana trenera.
Łukasik wraca samolotem z Portugalii. Nie porozumiał sie z Vitoria Setubal. Zostaje w Lechii.
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) August 31, 2015
Przyszedł von Heesen, który jechał po doświadczonych zawodnikach.
Z perspektywy czasu to nie było w porządku. Reprezentanci przyszli zimą, na nich spoczęła odpowiedzialność. Miał jakiś pomysł, początek był dobry, ale potem nadeszła seria meczów bez zwycięstwa i kolejna zmiana trenera.
Przyszedł wtedy Milos Krasić – znane nazwisko.
Dobrze go wspominam. Na początku nie wiedzieliśmy jak on będzie grał po różnych przejściach. Czy będzie zmotywowany. Był wzmocnieniem od kiedy trener Nowak zmienił mu pozycję
U Nowaka nie pograłeś za dużo.
Ciężko mi powiedzieć, dlaczego. Początek był dobry, ale później wszystko się zmieniło.
Bez przesady to tylko piłka nożna.
Na obozie latem byłem z boku, nastawiałem się, że chcę iść na wypożyczenie. W grę wchodziła Turcja, czas mijał szybko i nic się nie pojawiało. Rozmawiam z Kubą Koseckim i on mówi: „tu trener potrzebuje do środka pomocy zawodnika”. Mówisz poważnie czy jaja sobie robisz? Bądź poważny, bo zostały cztery dni okna. Myślałem, że to nie przejdzie. Minął weekend, ostatni dzień okienka, poleciałem.
Udało się na 10 miesięcy przenieść do Niemiec. Odżyłem bardzo. Poszedłem z trenerem na obiad. Powiedział, jak chce grać. Drużyna jednak nagle zaskoczyła i wygrywali wszystko. Trener mówił mi bym był cierpliwy, dostanę szanse i pod koniec rundy rzeczywiście zacząłem grać więcej. W kolejnej już byłem w podstawowym składzie. Po zakończonym sezonie chcieli bym został. Klauzula była wpisana na 500 tys. euro. Chcieli dać mniej, ale Lechia się nie zgodziła. Spodobało mi się tam. Byłem zadowolony. Ale wróciłem do Gdańska i trochę odżyłem.
Powrót z Niemiec, a tu Nowak wciąż jest szefem, ale jest też Adam Owen. Jak to odbierałeś?
Nie wiem jakie były relacje między nimi. Owen przygotowywał treningi motoryczne i fizyczne. Później dawał wskazówki pod system 3-4-3, którym grała Walia. Lubię jasne wskazówki, sygnały które pomogą. Lubię konkrety co można w danej sytuacji zrobić. My mamy działać schematycznie i emocje zostawiać kibicom. Trener Owen dawał cenne wskazówki. Był bardzo dobrym specjalistą od przygotowania fizycznego, jeden z lepszych z którymi miałem okazje pracować.
Za Owena, przyjechała do was Korona.
Byłem w szoku. Niby na początek mieliśmy słupek, stałe fragmenty, a potem nagle 0:4 do przerwy, nigdy tak w karierze nie miałem. Ciężki nokaut. A potem były derby…
W tygodniu mieliście wizytę na treningu.
Spodziewaliśmy się, że coś będzie się działo. Trwa trening, na murawę już wchodzą kibice, a na koronie jeszcze idą. Były rozmowy. Czy to miało jakiś olbrzymi wpływ? Nie wiem, ale wygraliśmy.
Jak się czułeś po tym meczu?
Super! Po przegranej 0:5 musiała nastąpić jakaś reakcja drużyny. To był taki `gong, reaguj teraz i to w Gdyni. Oni muszą kiedyś z Lechią wygrać. Wtedy się wydawało, że jak nie teraz to nigdy. My byliśmy w dołku oni jakoś sobie radzili.
Derby Trójmiasta. Jak je porównasz z derbami w barwach Legii?
Te trójmiejskie są bez dwóch zdań lepsze. Stadion w Gdyni jest kameralny i jesteś tam znienawidzony. Wydaje mi się, że kibice w Gdańsku są kulturalniej nastawieni do zawodników Arki. Tam tak nie jest. Pamiętam, jak wygraliśmy tam 2:1 a oni chlebem rzucali w „Stolara”. Mecz był o 18.00, chyba chłop nie zdążył zjeść w domu i kupił bułkę.
W kibicowskich sprawach się orientujesz?
Docierają do nas informacje o relacjach na linii Lechia – Arka. Ale my musimy emocje trzymać na boku. To nie jest łatwe. Byłem w klasie w liceum z Jałochą w Warszawie i on w derbach był bramkarzem w Arce. Teraz jest w Tychach i dzwoni czasem, że super było jak helikopter latał mu nad głową.
Za Owena wam nie płacili?
Znajdowaliśmy się w takiej sytuacji, że myślałem: “wygraj coś i wtedy żądaj”. Teoretycznie nie powinno być takiego podejścia. Jest kontrakt i umowa. Nawet gdyby coś się działo w klubie, to ty nadal budujesz swoją markę. Nieprzyjemne są takie sytuacje.
O Adamie Owenie wszyscy mówią że to fajny facet, tylko jest jeden problem – nie miał wyników.
Mam o nim dobre zdanie. To była specyficzna sytuacja, wielu zawodnikom kończyły się kontrakty. W rundę rewanżową weszliśmy słabo, z Termaliką straciliśmy zwycięstwo na oblodzonym boisku. Drużyna jest delikatnym organizmem. Mała rzecz może spowodować, że to pójdzie w złą stronę. Podobały mi się treningi i spojrzenie Owena na futbol, ale nie było wyników.
System z trzema obrońcami nie sprawdził się w boju.
Liga polska jest specyficzna i drużyny, które nie grają w piłkę, a mają określony styl, wygrywają mecze. Do takich drużyn bym zaliczył obecną Cracovię.
By ratować ligę przyszedł trener Stokowiec.
Nie miałem z nim wcześniej doświadczenia, ale koledzy z innych klubów opowiadali mi czego mogę się spodziewać i w dużej mierze się to sprawdziło. Ciężki trening, agresywność, zasady. Nastawiałem się pozytywnie, chciałem poznać nowy sztab i wyrobić sobie zdanie.
Wygraliście z Arką dwa mecze. Podali wam tlen tymi sześcioma punktami.
Z Arką wychodziliśmy na mecz mocno nastawieni na wygraną. Ciężko zapracowaliśmy na te sześć punktów. To były przyjemne momenty, a w szczególności ten mecz, kiedy prowadziliśmy do przerwy 4:0.
Po Termalice widmo spadku zajrzało wam w oczy.
Cała szatnia wzięła odpowiedzialność za klub. Dużo ludzi tu pracuje, wielu ludzi jest związanych emocjonalnie. I ty bierzesz za to odpowiedzialność co będzie z klubem, pracownikami, kibicami. Dziś wiem, że to błędne podejście. Nie można tak myśleć, bo narzucasz sobie dodatkową presję, która niekoniecznie może sprzyjać wygrywaniu. To inny rodzaj presji niż granie o mistrzostwo.
Po Termalice był mecz w Gliwicach – broniliście się rozpaczliwie.
Mieliśmy pomysł, ale nie umieliśmy go zrealizować. „Nalep” strzelił, a potem Joao Oliveira i dowieźliśmy do końca 2:0. Wyniki tak się ułożyły, że remis z Pogonią dał nam utrzymanie.
Czemu nie zdobyliście mistrzostwa w sezonie 2018/19?
Krótka ławka. Graliśmy pierwszy mecz w rundzie finałowej i przyszło na Piasta tylko 13 tysięcy widzów. Boli mnie że tak mało. Uważam, że ma to znaczenie. W ostatnich derbach w Gdyni gdyby było pół stadionu to nie wyciągnęliby remisu 2:2. Był cały stadion i to było czuć.
Podaliście im tlen, było 2:0 i można to było spokojnie dowieźć do końca.
Tyle lat nie wygrali z Lechią, marzą o tym. Musimy panować nad emocjami i prezentować odpowiednią postawę na boisku, nawet jak nas wyzywają.
Mieliście pretensje do Żarko o te kartki czerwone. W derbach z i ŁKS.
Nie, nikt z nas nie miał pretensji do Żarko. Dotknął lekko sędziego, gdy ten go trzymał za linią i zaczęła się na niego niepotrzebna nagonka.
Słyszę, że boli cię niska frekwencja na naszym stadionie.
Myślałem, że podczas meczu z Legią w rundzie finałowej zostanie pobity rekord frekwencji. Wydawało się, że to mecz o mistrzostwo Polski.
Które ostatecznie zdobył Piast Gliwice.
W pewnym momencie mieliśmy 14 punktów przewagi nad Piastem. Ważne są mecze ze słabszymi drużynami, bo z nimi się przegrywa mistrzostwo. A my traciliśmy punkty z Płockiem na wyjeździe i remis u siebie, tak samo z Zagłębiem. Gdyby nie to mielibyśmy mistrza.
Czy powtórzy się taka szansa jak w zeszłym sezonie?
Z każdym meczem coraz bardziej wierzyliśmy w sukces. Wszystko się nakręcało, byliśmy liderem, mieliśmy kilka punktów przewagi. Szliśmy bardzo dobrze. Wielka szkoda, że Wolak i Araczek zerwali krzyżowe, przydaliby się bardzo.
Teraz szatnia jest bardziej polska niż kiedyś. Kuciak, Haraslin, Paixao grają już kilka lat w Polsce
To ma olbrzymi wpływ na grę. Jeżeli masz jedenastu zawodników myślących kolektywnie na boisku to zdecydowanie zwiększasz szansę na wygraną. Myślałem, że wygramy tego mistrza. Była seria zwycięstw po przerwie na kadrę, wtedy wiedziałem, że będziemy się liczyć. Mówiłem do “Maczka”: poczekaj do kwietnia, będziemy pierwsi, jak się zrobi cieplej zobaczysz, będzie cały stadion. Ale tak się nie stało.
Dlaczego to Piast został mistrzem?
Niestety terminarz nie był dla nas korzystny. Nałożyły się na siebie mecze pucharowe z ligowymi.Może gdyby nie było meczów Pucharu Polski to byśmy lepiej finiszowali? Pojechaliśmy na Raków, zagraliśmy ciężki mecz, a po dwóch dniach mecz ligowy z Cracovią w Krakowie. To zbyt mało czasu na regenerację a ekstraklasa nie zgodziła się na przesunięcie meczu choćby o jeden dzień. Podobna sytuacja powtórzyła się po finale.
Feta po Pucharze Polski chyba zapadnie ci w pamięci.
Fajnie było, takich rzeczy mogło być dużo więcej. Kibice się zmobilizowali do Warszawy na mecz. Też wówczas się cieszyliśmy, ale mieliśmy jeszcze mecze w lidze, stąd decyzja, aby feta była po zakończeniu rozgrywek. Wolałbym zdobyć mistrzostwo niż puchar.
Dużo czasu spędziłeś w Legii. Wciąż dla niej serce bije?
Trafiłem tam mając 15 lat. Dostałem szansę w seniorskiej piłce, zdobyłem pierwsze trofea i to szanuję. Lechii też nigdy nie zapomnę. Tu gram i chciałem zdobyć mistrzostwo Polski w ubiegłym sezonie i teraz też. Chcę być najlepszy w Polsce. Zdobyłem Puchar, Superpuchar. Jeszcze brakuje mistrzostwa.