Dariusz Kubicki – to szkoleniowiec, który wprowadził Lechię do ekstraklasy w XXI wieku. Trener na tyle podbił serca gdańszczan, że ukonstytuował się nawet komitet ufundowania mu pomnika w miejscu monumentu Jana III Sobieskiego!
Ale po kolei – gdy 30 sierpnia 2007 roku Dariusz Kubicki został trenerem Lechii nikt nie oczekiwał cudów. Kubicki był niezłym piłkarzem, uczestnikiem Mistrzostw Świata w Meksyku w roku 1986, ale na szkoleniowej ławce szło mu średnio. Zdobył wicemistrzostwo Polski i krajowy Puchar z warszawską Legią, ale umówmy się na trenerskiej giełdzie były bardziej pożądane nazwiska.
Wybór Kubickiego był swego rodzaju eksperymentem, gdyż trener był pierwszym spoza gdańskiego środowiska po odrodzeniu Lechii w roku 2001. Jego poprzednikami byli Tadeusz Małolepszy, Jerzy Jastrzębowski, Marcin Kaczmarek, Tomasz Borkowski i na chwilę (pucharowy mecz z Jarotą Jarocin i ligowy z Motorem Lublin) Tomasz Kafarski. Mecze, które pod wodzą “Kafara” grała Lechia z boku obserwował Kubicki i po wygranej w Lublinie pozwolił sobie na wielokrotnie wspominaną później wizytę w szatni.
Po spotkaniu z Motorem w tabeli II ligi Lechia zajmowała 13 z bilansem 2-2-3, bramki 10:11. Dla porównaniu sąsiadki z Arki Gdynia były na 4. miejscu notując bilans 4-2-0.
Nie wiemy co dawał swym piłkarzom do jedzenia trener Dariusz Kubicki, ale nie tyle zaczęli grać z jak z nut (o co trudno w II lidze), co najzwyczajniej w świecie zaczęli seryjnie wygrywać. W kolejnych 9 meczach zanotowali bilans 7-2-0 i po wygranej 3:1 ze Śląskiem Wrocław zameldowali się na szczycie tabeli! Na taki moment gdańscy kibice czekali 16 lat!
– Mnie nie interesuje pierwsze miejsce teraz. Dzisiaj to nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Chciałbym, żeby Lechia była na pierwszym miejscu w czerwcu przyszłego roku, bo to będzie oznaczało awans do ekstraklasy – schładzał nastroje Kubicki.
Nieco wcześniej był jeszcze mecz Pucharu Polski, który Lechia sensacyjnie wygrała z Górnikiem Zabrze, to na pewno gdańszczanom dodało skrzydeł, ale mało kto mówił wtedy o awansie. Mało kto, oprócz trenera.
Powyższy film dobrze oddaje optymistycznego ducha tamtych czasów.
Ale nie zawsze było tak różowo. 4 października 2007 trener został zatrzymany przez CBA w tzw. „sprawie COS”. Trener został na chwilę zawieszony w obowiązkach przez władze klubu, a jego wiarygodność nadszarpnięta.
Po przywróceniu na stanowisko dobra passa trwała, pierwszą rundę lechiści zakończyli na czwartym miejscu, liderem była Arka.
Runda jesienna zakończyła się mocnym akcentem – w puch i pył w Pucharze Polski została aż 5:1 rozbita Wisła Płock, ze Sławkiem Peszko i Adrianem Mierzejewskim w składzie.
Obaj zostali przyćmieni przez Pawła Buzałę, który zdobył gola i miał cztery asysty.
“Buzi” tak wspomina ówczesnego trenera Lechii:
– Może to zabrzmi banalnie, ale zacząć trzeba od tego, że gdy przyszedł trener Kubicki stworzył w zespole dobrą atmosferę. Wchodził do szatni z kawą, rozmawiał, opowiadał różne historie, anegdoty z czasów gry w Polsce i Anglii.
Miał taką swobodę i mi to pasowało. To był człowiek, który stał murem za szatnią. Nie było opcji, żeby coś wyszło na zewnątrz, by trener w mediach coś powiedział złego o zawodnikach. To mi się podobało. U trenera Kubickiego robiliśmy proste rzeczy, nie było cudowania. Ale miało to efekty. Z Lechią zrobił super wynik i wyciągnął nas z dołka, gdy byliśmy na spadkowym miejscu. Po jego przyjściu poszliśmy w górę.
Przerwa zimowa przyniosła kilka zmian w składzie, przyszedł m.in. Łukasz Trałka, którego zwolennikiem początkowo nie był trener Kubicki.
Runda wiosenna zaczęła się od falstartu, przegranej 0:3 z Piastem w Gliwicach, ale zaraz drużyna wróciła na właściwe tory, wygrywając 1:0 z Wisłą Płock – pierwszy raz przy sztucznym świetle przy Traugutta.
Dobra seria trwała a najbardziej pamiętny z domowych meczów tamtych meczów to spotkanie z Polonią Warszawa 2:1, pomimo prowadzenia gości:
Jeśli chodzi o mecze wyjazdowe, długo pamiętana była w dramatycznych okolicznościach wyszarpana wygrana z Odrą Opole, 3:2. I to pomimo osłabienia i początkowego prowadzenia opolan 2:0. Tak grała tamta Lechia, mocno i zawsze do końca.
Dobrą formę podkreślił ćwierćfinałowy bój z Legią Warszawa, dwie minimalne porażki i walka jak równy z równym dobrze zwiastowały na finisz walki o Ekstraklasę.
Wreszcie przyszedł 18 maja 2008 roku i decydujący o awansie bój ze Zniczem Pruszków mającym 20-letniego Roberta Lewandowskiego w składzie.
Po zwycięskim spotkaniu był pamiętny sprint trenera dookoła boiska. Następnie szkoleniowiec dał drużynie chwilę wolnego, dlatego na wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław nie wszyscy pojechali wypoczęci i świeży. Nie miało to wielkiego znaczenia, gdyż awans już i tak był nasz, a przy okazji udało się pomóc bratniemu WKS-owi. A potem był ostatni w sezonie mecz ze Stalą Stalowa Wola i znów ogień, a po meczu feta i rejs statkiem.
Tuż przed kolejnym sezonem klubowe władze zdecydowały się rozstać z trenerem Dariuszem Kubickim. Oficjalnie z powodu niepodpisania przez niego tzw. “oświadczenia antykorupcyjnego”, natomiast ptaszki ćwierkały, że prezesowskie i trenerskie wizje rozwoju klubu od jakiegoś czasu się rozjeżdżały. Czas jednak goi rany i o tym postaramy się opowiedzieć przy innej okazji. Fakty są takie, że tamtego fajnego czasu i oraz przywrócenia Gdańskowi Ekstraklasy po 20 latach nikt Dariuszowi Kubickiemu i jego drużynie nie zabierze. Trener na tyle podbił serca gdańszczan, że ukonstytuował się nawet komitet ufundowania mu pomnika w miejscu monumentu Jana III Sobieskiego!