W lipcu 1995 roku Lechia została mistrzem Polski juniorów młodszych. Spod ręki trenera Józefa Gładysza wyszło tylu dobrych piłkarzy i ludzi, że to raczej nie może być szczęśliwy zbieg okoliczności.
Najbardziej znana jego drużyna to chyba jednak rocznik 1978. Zawodnicy tej drużyny stanowili trzon zespołu, który w 1994 roku walczył w finale mistrzostw Polski juniorów młodszych. Przeciwnikiem Lechii była drużyna Łódzkiego Klubu Sportowego, która jednak dotkliwie zbiła biało-zielonych w stosunku 3:0 i 5:1. O kulisach tych pogromów mówił w swej autobiografii pt. „Przegrany” Grzegorz Król:
– (…) Mocny był też Łódzki Klub Sportowy. Stanęliśmy naprzeciwko siebie w finale mistrzostw Polski. Jako gospodarze nie mogliśmy zagrać przy Traugutta, ponieważ nasz stadion był akurat wynajęty Jehowym. Zdecydowano więc, że przyjmiemy ŁKS w Starogardzie Gdańskim.
Na godzinę czternastą zarządzono zbiórkę. Całe przedpołudnie wolne, więc mocną ekipą wybraliśmy się na plaże. Na zbiórce stawiliśmy się w ostatniej chwili, cali czerwoni od słońca. Trener Gładysz strasznie się wściekł i do dziś wypomina nam naszą głupotę.
A sam mecz? Niemiłe wspomnienie. Pierwszą „setkę” miałem już po dziesięciu minutach, zaraz potem drugą. Żadnej nie wykorzystałem. Chwilę później załatwił nas Marek Saganowski. Trafił dwa czy trzy razy i wyjazd na rewanż mogliśmy traktować już tylko jako wycieczkę. W Łodzi też dostaliśmy wysoko w plecy.
Była jeszcze inna rzecz oprócz promieni słonecznych. Otóż wtedy rywalizowały ze sobą nie klasyczne roczniki, a drużyny dzieliły się na urodzonych „przed” i „po” lipcu. Trener Gładysz kosztem kilku podopiecznych postanowił skorzystać z zawodników trenera Krzysztofa Słabika (który zresztą dziś, 16 lipca obchodzi urodziny, 100 lat!) urodzonych w drugiej połowie roku 1977. W kolejnym sezonie takie tuzy jak snajperzy wyborowi Tomasz Dawidowski czy Grzegorz Król byli już za starzy by grać w juniorach młodszych, ratowali II ligę dla Lechii. Z drużyny, która poległa w finale z ŁKS-em w kolejnym sezonie zostało czterech graczy: Markowie Piątek i Zieńczuk, Arkadiusz Kołodziej i Marcin Borzęcki.
Młodzież w cuglach wygrała Makroregion „Pomorze” (obejmujący województwa gdańskie, bydgoskie, elbląskie, toruńskie i słupskie) w 15 wiosennych meczach notując ledwie jeden remis (2:2 z Bałtykiem w Gdyni), reszta to wygrane. Stosunek bramek w całym sezonie to: 164:20. Najskuteczniejsi byli napastnicy: Dawid Banaczek – 35 goli i Marek Zieńczuk – 32 bramki. Wreszcie nadszedł turniej finałowy Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych po raz pierwszy rozegrany w ramach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży. Sprawa miała rozegrać się w wielkopolskich miasteczkach: Szamotułach i Lwówku. O obozie przygotowawczym we Wdzydzach Kiszewskich można napisać osobny artykuł, może kiedyś? Na razie wspomnimy jedynie, że przygotowania objęły udział w turnieju strażaków (!) i obcięcie się całej drużyny na łyso co spowodowało komentarze o domu poprawczym. W pierwszym meczu turnieju finałowego los skojarzył Lechię z odwiecznym rywalem z Łodzi. Oto zapis statystyczny kolejnych meczów.
11.07.1995, Lechia – ŁKS 1:0 (1:0)
Bramka: Zieńczuk 18’ (po wspaniałym strzale z dystansu z 20 metrów w tzw. „okno” jak pisał „Głos Wybrzeża”)
Skład: Władacz – Sumiła, Kołodziej, Bieniuk – Borzęcki, Thomas (41’ Grzymkowski), Śleszyński, Piątek, Grudzień – Banaczek, Zieńczuk.
13.07.1995, Lechia – Korona Kielce 2:2 (1:0) rzuty karne: 4:2
Bramki: Piątek 36’ i 66’ z rzutów karnych.
Niestety brak składu z meczu z Koroną, ale można domniemywać, że zagrał żelazny skład, czyli: Władacz – Sumiła, Kołodziej, Bieniuk – Borzęcki, Thomas, Śleszyński, Piątek, Grudzień – Banaczek, Zieńczuk.
14.07.1995, Lechia – SKS 13 (Lech) Poznań 2:0 (1:0)
Bramki: Piątek 2’, Osmólski 80’
Skład: Władacz – Sumiła, Kołodziej, Bieniuk – Borzęcki, Thomas, Śleszyński, Piątek, Grudzień (41’ Osmólski) – Banaczek (61’ Grzymkowski), Zieńczuk.
GRUPA A
1. GÓRNIK 3 7 11-2
2. ZAGŁEBIE 3 7 7-2
3. ŻERAŃ 3 3 4-10
4. WISŁA 3 0 4-12
GRUPA B
1. LECHIA 3 7 5-2
2. KORONA 3 5 6-5
3. ŁKS 3 4 6-3
4. LECH 3 0 1-8
Finał, 16 lipca 1995 r. niedziela godz. 18, Lwówek (Woj. Wielkopolskie), widzów około 1,5 tysiąca
Lechia – Górnik Zabrze 3:0 (1:0)
Bramki: Grudzień 6’, Zieńczuk 60’, Banaczek 71’.
Skład: Władacz – Sumiła, Kołodziej, Bieniuk – Borzęcki (76’ Piróg), Thomas (77’ Cieśliński), Śleszyński, Piątek (74’ Osmólski), Grudzień – Banaczek, Zieńczuk.
Powiedzieli po finale:
Józef Gładysz (trener Lechii) – Przywieliśmy trzy puchary: za mistrzostwo kraju od PZPN, za zwycięstwo w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży i od poznańskiego OZPN. Na szyjach chłopców zawisły dwa medale. Każdy z nich otrzymał pamiątkową statuetkę i rzecz najcenniejszą, która wywołała ich wzruszenie – koszulki reprezentacji Polski. Co ciekawe pierwszymi osobami, które pogratulowały nam w szatni był Bolesław Krzyżostaniak (prezes Olimpii Poznań „fuzjującej” się wtedy z Lechią), trener Wojciech Wąsikiewicz i były świetny piłkarz, którego nie widziałem od lat Mirosław Tłokiński.
Sebastian Władacz (bramkarz): – Jak się czuję? Wspaniale! Nie potrafiłbym opisać tego co teraz siedzi we mnie. To moje największe życiowe osiągnięcie. Wcześniej grałem w Arce, a ta nie odnosi przecież takich sukcesów. Jestem wypożyczony do 31 lipca i w sumie nie chciałbym odchodzić z Lechii. Chociaż z drugiej strony przy Ejsmonda też grało mi się dobrze.
Marek Zieńczuk (napastnik, reprezentant Polski): – Kluczem do sukcesu okazała się nasza ogromna mobilizacja. Może to dziwne, ale chcieliśmy tego medalu bardziej niż przed rokiem. W finale Górnik nie istniał. Czy myślę o drużynie seniorów? Nie. Jeszcze nie. Jestem za młody.
Paweł Śleszyński (pomocnik i kapitan): – Naprawdę chwalił mnie trener? Fakt, grałem dobrze, ale mogło być lepiej. Właściwie to od początku byłem przekonany, że zwyciężymy.
A oto cenzurki jakie poszczególnych graczom wystawił na łamach „Dziennika Bałtyckiego” trener Józef Gładysz:
Sebastian Władacz (bramkarz) – do Lechii wypożyczyliśmy go z Arki w styczniu jego trenerem był tam Jarosław Marek. W całym finałowym turnieju grał bardzo dobrze. Kandydował do miana najlepszego bramkarza, ale ostatecznie przegrał ją z golkiperem Zagłebia Lubin. Ma dobre warunki fizyczne i sportowa przyszłość przed nim.
Arkadiusz Adamowski (bramkarz) – Arek może mówić, że ma pecha, bo przegrał rywalizacje z Władaczem, ale jestem pewien, że gdyby i jemu przyszło bronić, to nie sprawiłby mi zawodu. Niestety w piłkarskiej drużynie może wystąpić jeden bramkarz. Arek ma już za sobą udany debiut w III lidze.
Arkadiusz Kołodziej (obrońca) – najbardziej doświadczony zawodnik mojego zespole, jako że trenuje ze mną od wstępnej selekcji, czyli 8 lat. To syn byłego stopera MRKS i Lechii Edwarda. Sądzę jednak, iż Arek ma szansę zrobić większą karierę w piłce niż tata. Jeden z najmocniejszych punktów mistrzowskiej drużyny.
Jarosław Bieniuk (obrońca) – wychowanek Ogniwa Sopot (trener Szymanowski) od roku gra w mojej drużynie. Ma doskonałe warunki fizyczne, 189 cm wzrostu i robi wręcz błyskawiczne piłkarskie postępy. Po mistrzowskim turnieju został powołany do reprezentacji Polski.
Jakub Sumiła (obrońca) – bardzo dobrze wywiązuje się z obowiązków wyłączenia z gry najgroźniejszego napastnika rywali. Tak właśnie uczynił w finałowym meczu z Górnikiem Zabrze, nie pozwalając pograć królowi strzelców tego turnieju, reprezentantowi Polski, Arkadiuszowi Matejce. Jego gra zyskała uznanie trenera kadry 16 latków, który bezpośrednio po finałowym meczu powołał go do kadry.
Marcin Piróg (obrońca) – nie ma jeszcze miejsca w podstawowym składzie. Koledzy mówią na niego pirat “Pirat” i ten boiskowy pseudonim w dużym stopniu oddaje jego charakter. Agresywny, szybki, waleczny, ale musi jeszcze nad sobą popracować.
Marcin Borzęcki (pomocnik) – na boisku spełnia wymagającą ambicji i waleczności rolę tzw. wahadła, czyli pomocnika harującego w pocie czoła między obrońcami a napastnikami. Z tej roli wywiązał się doskonale. Do tego jeszcze najlepszy uczeń, z średnią 4,5 w swojej klasie w Technikum Samochodowym.
Paweł Śleszyński (pomocnik) – kapitalna gra podczas całego turnieju. To taki dobry duch zespołu. Szalenie pracowity i waleczny.
Piotr Grudzień (pomocnik) – nie ma dla niego straconych piłek. Ma coś co kreśliłbym piłkarskim charakterem. Jego bramka w 6 min finałowego meczu z Górnikiem Zabrze, bardzo ładna, zdobyta po indywidualnej akcji, bardzo pomogła drużynie, a zdenerwowała rywali
Artur Thomas (pomocnik) – jego głównym zadaniem było prowadzenie gry ofensywnej i chociaż nie strzelił żadnej bramki w mistrzowskim turnieju, to mogę go tylko chwalić. Mimo młodego wieku dysponuje zmysłem taktycznym i przeglądem sytuacji, którego mogliby mu pozazdrościć starsi piłkarze. Nienaganny technik.
Marek Piątek (pomocnik) – do Lechii trafił dwa lata temu z Pogoni Lębork od trenera Małeckiego. To tzw. mózg drużyny. Od niego na boisku bodaj najwięcej zależy, a skoro zdobyliśmy mistrzostwo, to znaczy, że ze swojej wywiązał się doskonale. W turnieju bezbłędnie egzekwował rzuty karne. Ma za sobą już występy w reprezentacji Polski. Musi poprawić grę w destrukcji.
Przemysław Grzymkowski (pomocnik) – niewątpliwy piłkarski talent. Jak na razie jest zmiennikiem, ale też staram się mu powtarzać, aby nie zapominał, że droga do sportowego mistrzostwa prowadzi przez pracę na treningu.
Jarosław Cieśliński (pomocnik) – piłkarz bardzo wszechstronny, który jak wchodził na boisko to nie zawodził.
Dawid Banaczek (napastnik) – w lidze juniorów postrach bramkarzy. Został króle strzelców, zdobywając w tym sezonie 35 bramek. Świetnie grał też w turnieju finałowym, potrafi wykorzystać swoje warunki fizyczne, znakomicie gra ciałem. Jego styl porównałbym do tego, co niegdyś prezentował niegdyś Jan Domarski. Gra w reprezentacji Polski i występował na ostatnich mistrzostwach Europy 16-latków w Belgii. Jest synem wielokrotnego reprezentanta Polski w rugby, Ryszarda Banaczka.
Marek Zieńczuk (napastnik) – posiada cechy rasowego napastnika. Dobry technicznie, szybki i skuteczny. W finałowym turnieju zdobył dwa efektowne gole. Zwrócił na siebie uwagę przedstawicieli kilku klubów, a trener reprezentacji powołał go do narodowej ekipy, która 15 sierpnia wyjeżdża do Francji.
Sebastian Osmólski (napastnik) – dobry duch zespołu, lubiany przez kolegów. Wchodził na zmiany, ale zdobył bardzo ważna bramkę w meczu z SKS Poznań, która dała im awans do finału.
Trener: Józef Gładysz
Trener przygotowania motorycznego: Mirosław Piątek
Kierownik drużyny: Andrzej Bieniuk
Doradca ds. wydolności: Andrzej Suchanowski
Opieka medyczna: Marek Słomiński
Sponsorzy: Hevelius Brewing Company Ltd – Dyrektor Zarządzający Zdzisław Bogusz oraz
Piekarnia Cukiernia – Andrzej Szydłowski
A wiecie co jest najważniejsze i najfajniejsze? Że większość z wyżej wymienionych co roku spotyka się na piłkarskiej wymienionych organizowanej przez Józefa Gładysza. Są również młodsi wychowankowie trenera z rocznika 1991. Zawsze jest wigilijny mecz i opłatek. I kto wie czy to nie jest ważniejsze niż piłkarskie sukcesy?
[Best_Wordpress_Gallery id=”5″ gal_title=”rocznik 1978″]