Lechia Gdańsk – Wisła Płock 5:1 (18.11.2007). To był pogrom w wykonaniu piłkarzy Lechii Gdańsk, którzy wysoko pokonali spadkowicza z ekstraklasy w rozgrywkach Pucharu Polski. W barwach Wisły Płock zagrali m.in. startujący do wielkich karier Sławomir Peszko i Adrian Mierzejewski. Bohaterem Biało-Zielonych był Paweł Buzała.
Tamten sezon to był dla wiernych kibiców biało-zielonych jak prawdziwy rollercoaster. Zaczęło się nieszczególnie. Po siedmiu kolejkach lechiści byli na 13 miejscu, a porażka u siebie 1:2 z Odrą Opole poskutkowała zwolnieniem trenera Tomasza Borkowskiego. Potem na jeden mecz (zwycięski na trybunach i na boisku z Motorem w Lublinie) awaryjnie zespół przejął jego asystent Tomasz Kafarski, po czym nastąpiła era Dariusza Kubickiego. Do dziś nie wiadomo jak to zrobił, ale do końca roku 2007 w rozgrywkach drugoligowych w 12 meczach jego drużyna osiągnęła najlepszy bilans ze wszystkich zespołów w stawce – 8 wygranych – 3 remisy – 1 przegrana. Nawet przegrane 0:1 wyjazdowe derby nie przekreśliły pozytywnego obrazu, zwłaszcza że to była porażka po walce i po czerwonej kartce Pawła Kapsy.
Rąbka tajemnicy na temat metod trenera Kubickiego w rozmowie z nami uchylił niedawno Paweł Buzała:
– Może to zabrzmi banalnie, ale zacząć trzeba od tego, że gdy przyszedł trener Kubicki stworzył w zespole dobrą atmosferę. Wchodził do szatni z kawą, rozmawiał, opowiadał różne historie, anegdoty z czasów gry w Polsce i Anglii.
Miał taką swobodę i mi to pasowało. To był człowiek, który stał murem za szatnią. Nie było opcji, żeby coś wyszło na zewnątrz, by trener w mediach coś powiedział złego o zawodnikach. To mi się podobało. U trenera Kubickiego robiliśmy proste rzeczy, nie było cudowania. Ale miało to efekty. Z Lechią zrobił super wynik i wyciągnął nas z dołka, gdy byliśmy na spadkowym miejscu. Po jego przyjściu poszliśmy w górę.
Całość wspomnień „Buziego” możecie poczytać tu: część 1. i część 2.
Na koniec grania w roku 2007, Lechia była czwarta w drugoligowej tabeli, Wisła dopiero dziewiąta, co było wynikiem niezadowalającym jako, że „Nafciarze” byli przecież spadkowiczem z I ligi. Kierownictwo mazowieckiego klubu słabo trzymało ciśnienie gdyż Leszek Ojrzyński był już trzecim szkoleniowcem płockiej drużyny w tym sezonie, po Czesławie Jakołcewiczu i Mariusz Bekasie. Wcześniej Ojrzyński prowadził Znicz Pruszków, z Robertem Lewandowskim w składzie. Tu pora na chwilę autoreklamy, jako że autorzy portalu Lechia Historia na fali zainteresowania tematyką mafii pruszkowskiej wydali niegdyś biografię napastnika tamtejszego Znicza. W książce o „Lewym”, wypowiada się ówczesny piłkarz Wisły Płock, a później reprezentacji Polski i oczywiście Lechii, Sławomir Peszko, zapraszamy do lektury!
– Miało być na odwrót, powinniśmy wtedy wziąć do Płocka Lewego, nie Wiśniewskiego…
Chodzi o Bartosza Wiśniewskiego, który w przerwie zimowej ze Znicza przeszedł do Wisły Płock.
Sam mecz znakomicie ułożył się dla Biało-Zielonych. Już na początku spotkania kontra gdańszczan, podanie Pawła Buzały do Piotra Cetnarowicza, a ten z 16 metrów uderza na bramkę. W drugiej połowie bramki dołożyli Buzała i Piotr Wiśniewski i trybuny zaczęły skandować „”Jeden, dwa, trzy,… Mało!”. Potem dołożyli cztery i pięć po bramkach Rogalskiego i Andruszczaka.
Po czwartej bramce kibice z Płocka szykowali się do wyjścia ze stadionu. Na moment zatrzymał ich Sławek Peszko, który opuścił plac gry w 71 minucie i zamiast usiąść na ławce rezerwowych czy zejść do szatni podszedł do płotu w sektorze gości i uciął sobie kilkuminutową pogawędkę z fanami.
Paweł Buzała był bohaterem pucharowego meczu z Wisłą Płock, który nastąpił po zakończeniu spotkań ligowych i był niejako wisienką (nie mylić graczem z numerem 14 w biało-zielonym stroju) na torcie.
– Pamiętam jeszcze w tamtym sezonie mecz z Wisłą Płock w Pucharze Polski, która przyjechała do Gdańska m.in. ze Sławkiem Peszko. Wygraliśmy 5:1, zdobyłem bramkę i miałem cztery asysty.
To był pogrom zważywszy, że goście mieli w składzie Peszkę i m.in. Adriana Mierzejewskiego.
Publika: 5500. Tamtej jesieni Lechia grała nieźle i kibice coraz tłumniej odwiedzali stadion. Jednak termin tamtego pucharowego meczu (niedziela, godzina 13.00) sprawiła, że frekwencja była nieco niższa od przeciętnej. Również fakt, iż dzień wcześniej reprezentacja Polski w Chorzowie pieczętowała pierwszy w historii awans do Mistrzostw Europy wpłynął ujemnie na frekwencję. Z powodu morderczego kaca piszący te słowa także się nie stawił.
Co było dalej? W kolejnej pucharowej rundzie losowanie nie było dla naszych piłkarzy łaskawe. W ćwierćfinale trafili na Legię Warszawa i dwukrotnie ulegli 0:1 po zaciekłych bojach. Finał ligowego sezonu był jednak radosny – po dwóch dekadach przerwy nad Motławę powrócił ekstraklasowy futbol.
18.11.2007 – niedziela – godz. 13.00 – 1/8 finału Pucharu Polski w sezonie 2007/2008
Lechia Gdańsk – Wisła Płock 5:1 (1:0)
Br: Cetnarowicz 11’, Buzała 55’głową, Wiśniewski 66’, Rogalski 70’, Andruszczak 83’ – Bania 88’
Żółte kartki: Manuszewski, Wiśniewski, Piątek (Lechia), T.Michalek, S.Peszko (Wisła)
Sędziował: Jarosław Żyro (Bydgoszcz).
Widzów: 5500
Lechia: 1. Kapsa – 4. Pęczak, 3. Wołąkiewicz, 7. Manuszewski, 13. Fechner – 14. Wiśniewski (73’ 11.Andruszczak), 18. Kasperkiewicz, 17. Miklosik (22’ 6.Piątek), 9. Rogalski – 15. Cetnarowicz (57’ 10.Rybski), 8. Buzała. Trener: Dariusz Kubicki.
Wisła: 1. Skrzypiec – 28. Michalek, 20. Żytko, 28. Strugarek (57’ 24. Dylewski), 2. Górski – 5. Sielewski, 7. Krzyżanowski (46’ 34.Bania), 19. Zawadzki, 6. Mierzejewski – 81. Staniszewski, 14. Peszko (71’ 16. Łazicki). Trener: Leszek Ojrzyński.