Urodziny ma dziś Zbigniew Boniek! Życzymy co najmniej 100 lat w zdrowiu i pomyślności. Ale nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie poszukali wątków łączących “Zibiego” z naszą Lechią.
- Ostatnia kolejka ligowego sezonu 1959, listopad (grano systemem wiosna-jesień). Lechia podejmuje Polonię Bydgoszcz. Przed meczem Henrykowi Gronowskiemu wręczono brązową paterę, natomiast Romanowi Koryntowi srebrny puchar, jako graczom Lechii najwyżej w tamtym sezonie klasyfikowanym przez katowicki „Sport”. Dwa gole zdobył Bogdan Adamczyk, czemu nie zapobiegł występujący w barwach gości ojciec Zbigniew Bońka, Józef. Lechia wygrała 3:2. Mały Zbyszek miał dopiero trzy latka,
- Drugoligowy sezon 1974/75 miał wyjątkowo emocjonujący finał. Po 26 kolejkach Lechia jest druga, łódzki Widzew pierwszy, klasę wyżej awansuje tylko jedna drużyna. W następnej rundzie 31 maja 1975 drużyna Lechii podąża do Bydgoszczy na mecz z Zawiszą, a za nią około siedmiu (!!!) tysięcy kibiców. Miejscowi mają przewagę, ale marnują wiele okazji do strzelenia bramek. Pięć minut po przerwie faulowany jest 19-letni Zbigniew Boniek. Poszkodowany ustawia piłkę na „wapnie” myli bramkarza Krzysztofa Słabika i…trafia w słupek. Cztery minuty później 14 metrów od bramki faulowany jest Tomasz Korynt i sędzia ponownie nakazuje wykonanie rzutu karnego. Leonard „Wuja” Radowski nie myli się! 1:0 dla Lechii! Po meczu doszło do awantury o tego spudłowanego karnego między młodym Bońkiem a legendą Zawiszy Zdzisławem Krzyszkowiakiem. „Zibi” więcej w „Zetce” nie zagrał, przeszedł do Widzewa, który wygrał rywalizację wtedy z Lechią o awans do ekstraklasy (gdyby to Lechia była górą, Boniek przeszedłby do Gdańska, przynajmniej tak twierdzi legendarny “Makaron”). Lechiści pogrzebali szanse w przedostatniej kolejce remisując na wyjeździe z Ursusem Warszawa.
- I wreszcie pamiętny rok 1983, najwspanialszy w historii naszego klubu. Lechia zdobywa Puchar Polski, potem w Pucharze Zdobywców Pucharów los kojarzy biało-zielonych ze świetną drużyną Juventusu Turyn. W składzie „Starej Damy” sześciu mistrzów świata z hiszpańskiego mundialu i właśnie Boniek.
Przy okazji zeszłorocznego meczu Lechia-Juventus Boniek wspominał w wywiadzie z „Gazetą Wyborczą Trójmiasto:
„(…)pierwszy mecz, ten w Turynie, utkwił mi w pamięci ze względu na kilka ciekawostek. Pamiętam, jak dzień czy dwa przed meczem przyszedłem na trening Lechii. Podszedł do mnie jeden z działaczy i powiedział, że musi sprzedać 40 piłek. Były to piłki wałbrzyskie, typu T5. Nigdy czymś takim się nie zajmowałem, ale wie pan, trzeba pomagać ludziom w potrzebie (śmiech). Było wesoło.”
- Dariusz Wójtowicz miał wtedy zaledwie 18 lat i już pewne miejsce w drugiej linii Lechii:
– W Turynie przegraliśmy 0:7, bo potraktowaliśmy ten mecz jak przygodę, a nie rywalizację. Może gdybyśmy zagrali taktyką 1-10, to skończyłoby się na 0:3. Ale nie chciał tego ani trener, ani my. W Polsce – w II lidze, jako beniaminek – wygrywaliśmy wszystko, więc zdawało się nam, że i w Turynie możemy zagrać nasz radosny futbol. Spróbowaliśmy. Oczywiście pomysł był infantylny, sami się o bramki prosiliśmy. Łatwo traciliśmy piłkę, gubiliśmy ją wręcz pod własnym polem karnym. Z perspektywy czasu jednak nie żałuję tamtego doświadczenia i wyniku.
- A jak Wójtowicz pamięta rewanż?
– W rewanżu byliśmy bliscy sprawienia sensacji. Tamte 2:3 doceniono i w klubie. Choć przegraliśmy, wypłacono nam specjalną premię. 10 tysięcy złotych, kupa pieniędzy! Dla mnie jednak ważniejsza znów była piłka i możliwość gry przeciwko wielkim rywalom. Kiedy przypadkowo sfaulowałem Platiniego, przez kolejne minuty nie myślałem o niczym innym, tylko o tym, by przy najbliższej okazji podbiec doń i go przeprosić.
– Początkowo Włosi nie chcieli wymieniać się na koszulki, ale fajnie zachował się Boniek, który przyniósł nam je do szatni. Ja dostałem „16”, w której grał Platini, do dziś ten strój już pożółkły leży u mnie. Chciał go ode mnie wziąć Stefan Szczepłek, ale powiedziałem że mu dam pod warunkiem, że zdobędziemy mistrza świata U-17 w Kanadzie w 2007 roku, gdzie asystowałem Globiszowi.
- W meczu rewanżowym w 83 minucie Boniek strzelił zwycięskiego gola dla „Zebr”.
https://www.youtube.com/watch?v=I0qGeXx0Uck
7. Wiele lat później w 2019 roku Lechia po dekadach przerwy ponownie zagrała w finale Pucharu Polski. Nie wszystkim kibicom biało-zielonym było dane obejrzeć całe spotkanie, a to dlatego że nie weszli na stadion o 9.30. Mecz zaczynał się o 16. Oto oświadczenie PZPN pod przewodnictwem Prezesa Bońka: “”Kibice Lechii Gdańsk mieli możliwość wejścia na teren PGE Narordowego od godziny 9:30, kiedy to zostały otwarte bramy stadionu dla uczestników imprezy. Tylko nieliczni z tego skorzystali i pojawili się na obiekcie. Większa część kibiców, nie chcąc poddać się kontroli wejścia polegającej na sprawdzeniu odzieży wierzchniej i bagażu, zaprzestała wchodzenia na obiekt, grupując się przed bramą wejściową”.
8. Czyżby Prezesowi nie podobał się wręczony rok wcześniej w tatarskim Kazaniu gustowny ręcznik Lechii?