Grzegorz Król (ur. 29 kwietnia 1978 r. we Wschowej w województwie lubuskim, dlatego często mówiono o nim „Lubański ze Wschowej”) – były piłkarz m.in. Lechii Gdańsk, Amiki Wronki, Szczakowianki Jaworzno, Kmity Zabierzów.
Wielki talent
Ojciec Grzegorza Króla szybko wyjechał za pracą do Gdańska i tu całą rodziną osiedli – w dzielnicy Zaspa. Zawodowo państwo Król byli związani ze stocznią, dlatego mały Grzegorz początkowo podjął treningi w Stoczniowcu. Szybko jednak wpadł w oku doświadczonemu wychowawcy Biało-Zielonej młodzieży, Józefowi Gładyszowi, który postanowił „Królika” za wszelką cenę sprowadzić na Traugutta 29.
Przepychanki między klubami Grzegorz Król przypłacił półroczną dyskwalifikacją, gdy nie mógł grać w lidze, a tylko uczestniczył w turniejach towarzyskich. Warto było czekać, bo już wkrótce Król utworzył zabójczy duet napastników w drużynie rocznika 1978 Lechii Gdańsk. Był sezon, w którym z Tomaszem Dawidowskim łącznie wpisali się na listę strzelców blisko 200 (!) razy.
Ukoronowaniem juniorskiego pobytu w Lechii było mistrzostwo Polski juniorów młodszych w 1993 r. Za rok Król jako 16-latek zadebiutował w II lidze, w biało-zielonej drużynie seniorów, a 19 listopada 1994 r. po raz pierwszy wpisał się w drużynie seniorów – Lechia pokonała Pogoń Oleśnica 4-0, a „Królik” który miał wtedy 16 lat 6 miesięcy i 20 dni (mniej w historii biało-zielonych strzelców miał tylko Sławomir Wojciechowski) trafił aż dwa razy do siatki.
Po tym meczu w mieszkaniu na Zaspie przy ul. Meissnera 13, państwa Król odwiedził Włodzimierz Lubański, wówczas manager specjalizujący się w obszarze Beneluksu. Być może wtedy narodziła się ksywa „Lubański ze Wschowej”? Efektem tej wizyty były niebawem testy w PSV Eindhoven i Ajaksie, trochę później w Feyenoordzie Rotterdam.
Król w Ekstraklasie
Z różnych przyczyn Grzegorz Król nie zagrzał tam miejsca, również dlatego, że niebawem na Traugutta została w prezencie z Poznania przywieziona Ekstraklasa. Lechia połączyła się z Olimpią Poznań, to znaczy chciała się połączyć, a PZPN na to nie pozwalał. W pierwszym meczu sezonu Lechia/Olimpia pokonała Śląsk Wrocław 2:1, a Król zdobył zwycięską bramkę w 62. minucie.
Tak o tym spotkaniu pisał Grzegorz Król w swej autobiografii, pt. „Przegrany”:
Wyszliśmy na rozgrzewkę. Trybuny były przepełnione już na godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Przyszło pewnie z 15 tysięcy kibiców, choć oficjalnie stadion mógł pomieścić o trzy mniej. Ci, dla których zabrakło miejsca na trybunach, siedzieli na drzewach za płotem. Ksiądz prałat Henryk Jankowski rozdawał medaliki od papieża, a kolejka chętnych do wygłoszenia przedmeczowego przemówienia ciągnęła się przez kilkanaście metrów. Pijany Bohdan Łazuka zataczał się na murawie w biało-zielonej koszulce z napisem „TO MY LECHIA”. Z głośników płynęła muzyka, a on, udając, że śpiewa, z mikrofonem przy twarzy próbował do nas zagadywać:
– Eee, chołpaki, eee, ak mecz isiaj?
A mecz, jak to mecz, nie układał nam się za dobrze. Do przerwy dostawaliśmy w dupę 0:1, ale w drugiej połowie wyrównaliśmy, a w 62. minucie, pamiętam to jak dziś, strzeliłem na 2:1. Euforia! W szatni dostaliśmy premie. Wypłacili nam je prosto z kas biletowych. Do domów wracaliśmy więc z reklamówkami pełnymi banknotów. W drugim meczu sezonu lechiści wygrali 2:0 z Amiką Wronki, a Grzegorz Król znów wpisał się na listę strzelców, a jego wychowawcy – Józefowi Gładyszowi wymknęło się, że „Królik” będzie walczył o koronę króla strzelców, jak w każdej lidze, w której grał. Tak dobrze nie było, do końca sezonu Grzegorz nie trafił do siatki, a targana organizacyjnym niedowładem fuzyjna Lechia/Olimpia spadła z ligi.
Grzegorz Król w Amice Wronki
„Królik” jeszcze pół roku pograł w II lidze, po czym odszedł – najpierw wypożyczony do Lecha Poznań, potem na stałe do Amiki Wronki, gdzie przebywał w wesołej gdańskiej kompanii. W klubie, który reklamował AGD grał m.in. z kolegami z którymi się wychował: Tomaszem Dawidowskim, Jarosławem Bieniukiem, Markiem Zieńczukiem, byli też Grzegorzowie: Motyka i Szamotulski.
Było wesoło, czasem za wesoło, aż wronieccy działacze postanowili towarzystwo rozdzielić, gdyż zawodnicy zajmowali się niekonieczne piłką nożną. Król grał w Szczakowiance Jaworzno, GKS Bełchatów, Polonii Warszawa. Wreszcie na rundę wiosenną sezonu 2005/6 wrócił do macierzystej Lechii, która grała wtedy w II lidze i mozolnie odbudowała się ze zgliszczy. Niestety „Królik” pograł w domu tylko rok, w międzyczasie zdarzyło mu się prowadzić samochód pod wpływem. Dalej ruszył w świat, zdarzyło mu się grać przeciw Lechii w barwach Kmity Zabierzów, ale to już nie było to.
Łącznie w seniorskich barwach Lechii Gdańsk wystąpił w lidze 83 razy i strzelił 16 bramek. Wielki talent, na pewno niespełniony…
Szybko, właściwie koło 30-stki zakończył karierę piłkarską, potem zajął się szkoleniem młodzieży, m.in. w Akademii Sportowej Pomorze, gdzie prowadził drużynę razem m.in. z Tomkiem Dawidowskim.
Dziś Grzegorza Króla można spotkać najczęściej w Brzeźnie w pasie nadmorskim albo na rodzinnej Zaspie. Humor mu przeważnie dopisuje.
Imię | Grzegorz |
Nazwisko | Król |
Kraj | Polska |
Data urodzenia | 29 kwietnia 1978 |
Miejsce urodzenia | Wschowa |
Wzrost / waga | 179 cm / 83 kg |