Jerzy Brzęczek (ur. 18 marca 1971 w Truskolasach) – piłkarz, trener. W latach 2014-15 był szkoleniowcem Lechii Gdańsk. W 2018 r. został selekcjonerem reprezentacji Polski.
Jerzy Brzęczek w Lechii Gdańsk był trenerem od listopada 2014 roku. Z drużyną Biało-Zielonych zajął 5. miejsce na koniec. Kolejny miał być lepszy, ale cierpliwość działaczy szybko się skończyła. Trzy lata później został selekcjonerem reprezentacji Polski.
Jako piłkarz Jerzy Brzęczek był zawodnikiem takich klubów jak: Olimpia Poznań, Lech Poznań, Górnik Zabrze oraz zagranicznych: Tirol Innsbruck, Lask Linz, Sturm Graz, Wacker Innbruck. Jako piłkarz Górnika Zabrze wystąpił w meczu Pucharu Polski przeciwko Lechii Gdańsk w 2007 r.
Andrzej Juskowiak został dyrektorem sportowym Lechii w lutym 2014 roku. Jednym z jego kandydatów na trenera Lechii był kolega z drużyny olimpijskiej z 1992 r Jerzy Brzęczek.
Początkowo Brzęczek był wymieniany jako kandydat na asystenta Ricardo Moniza. Po słabym starcie drużny jesienią 2014 Jerzy Brzęczek objął drużynę jako I trener. Był to dla niego debiut na szczeblu ekstraklasy. Trener pracował jedynie na trzecioligowym poziomie.
Jadąc do Gdańska świeżo upieczony trener Lechii opowiadał żonie, że czuje się w jak w drodze na IO w Barcelonie, był zafiksowany, że będzie tworzył gdańską historię i wejdzie z Lechią do Ligi Mistrzów.
A co tam na ziemi? Sytuacja w tabeli (14. miejsce) była równie zła jak w szatni, w której panował tłok niczym w pierwszy dzień Jarmarku Dominikańskiego na stoisku z bigosem. Porównanie nieprzypadkowe. Ścierały się koncepcje różnych agentów, macherów i menedżerów, więc cała Polska śmiała się z Lechii, że z powodu nadmiaru piłkarzy musi jechać na mecz dwoma autokarami. Przed rozgrywkami drużynę objął portugalski trener Quim Machado, który uparł się przy iberyjskim sposobie przygotowań, czyli trening to godzinka piętnaście, gierka i do domu. A nie od dziś wiadomo, że polskiego piłkarza trzeba gonić. Efekt był taki, że niezły nazwiskowo zaciąg (Borysiuk, Możdżeń, Pawłowski) już w 60. minucie umierał na boisku, nieliczne punkty zdobywając siłą woli.
Brzęczek w drugim swym meczu przegrał na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:1, mimo że grał przez ponad pół meczu w jedenastu na dziesięciu. Na zamknięcie jesieni, podczas meczu w Poznaniu (0-1, ale w strzałach celnych 0-10), Piotr Wiśniewski rzucił się z pięściami na niejakiego Bruno Nazario, bo ten mu nie podał piłki. Taką to zbieraninę dostał trener sprowadzony z Częstochowy….
Na obozie zimowym, by drużyna bardziej się zintegrowała, trener zrobił losowanie kto ma być z kim w pokoju, chciał zobaczyć czy drużyna zareaguje “pozitywnie”. Zimą, o dziwo, działacze nie szaleli, sprowadzili niewielu piłkarzy za to sensownych, przede wszystkim wzmocnili defensywę klasowymi piłkarzami: Jakub Wawrzyniak, Grzegorz Wojtkowiak, Gerson oraz ówczesny bohater narodowy, pogromca drużyny niemieckiej, Sebastian Mila. Celem był awans do górnej ósemki, trzeba było odrobić 10 punktów w 11 meczach.
Na wiosnę Lechia grała lekkie “catenaccio”, mało strzelała, ale też mało traciła, firmowym daniem stało się 1:0. Taki też wynik padł w pamiętnym meczu z Legią po golu Macieja Makuszewskiego w 86. minucie. Przy okazji padł ówczesny rekord frekwencji podczas meczu ligowego Lechii – 36,5 tysiąca.
Jarosław Bieniuk (wtedy w klubie pełnomocnik zarządu) powiedział (tu parafrazujemy), że mimo że sprowadzili wielu reprezentantów najlepszym transferem był trener Jurek, który jednocześnie jest partnerem dla piłkarzy, ale również potrafi surowo ich skarcić. A nie było łatwo poukładać szatnię z tyloma, jak na polskie warunki ligowe, gwiazdami. Ktoś będący blisko szatni zdradził, że nowy szkoleniowiec ciągle opowiadał o swych osiągnięciach, miał ich sporo, w odprawy je wplatał. Świr i pasjonat. Tym kupił chłopaków.
Ostatecznie udało się wejść do “ósemki”, więc celem stało się miejsce gwarantujące europejskie puchary, od którego drużynę dzieliły ledwie trzy punkty po ich podziale. W finałowej rundzie gdańszczanie wygrali jedynie dwa razy (na siedem prób, pobili jedynie najsłabsze zespoły w górnej grupie – Pogoń i Górnika. Przełomowym momentem, decydującym o losach sezonu była parada Macieja Gostomskiego z Lecha, który w doliczonym czasie gry cudem obronił strzał Antonio Colaka – skończyło się 1:2 i Kolejorz odjechał w stronę mistrzostwa, a Lechii odjechały puchary. Skończyło się na piątym miejscu, niby zawód, ale zimą nikt nawet o takim nie marzył.
W przerwie letniej, wobec braku występów pucharowych, działacze zorganizowali sparingi z Schalke, Wolfsburgiem, zagrano też w turnieju w Lublinie z udziałem m.in. Szachtara Donieck i AS Monaco. Potem Brzęczek między wierszami wspominał, żeby wolałby normalny okres przygotowawczy, jednak brzmiało to trochę jak rymowanka o złej baletnicy. Od lepszego więcej się nauczysz, korzystniej chyba grać z zespołami Bundesligi niż reprezentacją pracowników Lotosu, z całym szacunkiem dla tych drugich.
Przed jednym ze wspomnianych sparingów dosłownie z rozgrzewki został ściągnięty na trybuny Colak, który był w poprzednich rozgrywkach był kluczowym napastnikiem, strzelcem 10 goli. Był to efekt ochłodzenia stosunków władz klubowych z menedżerską agencją Rogon.
Śląska szkoła doktora Wielkoszyńskiego
Jako debiutujący na tym szczeblu i pracujący w klubie o niejasnej strukturze decyzyjnej, Jerzy Brzęczek nie miał łatwego zadania. Start do sezonu 2015/16 był fatalny – sześć punktów w siedmiu meczach i 1 września zapadła decyzja o rozstaniu, władze klubu tradycyjnie wykazały się wyczuciem i tego dnia ogłosiły niemieckiego trenera Thomasa von Heesena, wcześniej przedstawianego jako inwestora. Jednocześnie sprowadzono Peszkę, Krasicia, Chrapka, “Papieżowi” nie dane było już z nimi popracować…
Nie do końca jest jasne, dlaczego decyzja o rozstaniu zapadła właśnie wtedy, zwłaszcza, że chwilę wcześniej zarząd ustami prezesa Adama Mandziary zapewniał trenera Jurka, że jest bezpieczny. Taka wiadomość poszła też do piłkarzy, o czym mówił na antenie Canal Plus, Kuba Wawrzyniak. Kibice na głośnym spotkaniu z władzami klubu pod koniec sierpnia również gwarantowali, że szkoleniowiec ma ich poparcie, to poszło do mediów, a w rzeczywistości miał poparcie jednego kibica, który był kolegą Kuby Błaszczykowskiego z czasów zgody Lechii z Wisłą Kraków.
Brzęczek dał się poznać jako fajny facet, trener raczej średni (o tym świadczy bilans 10-9-11), miał lepszy początek niż koniec. To szkoleniowiec bazujący na siłowym przygotowaniu do sezonu, stara, dobra, śląska szkoła doktora Wielkoszyńskiego. Na pewno nikt w Gdańsku nie pomyślał wtedy: oto przyszły selekcjoner.
Gra jego drużyny była dość ciężka dla oka, grał niezmiennie, czy u siebie, czy na wyjeździe, systemem 1-4-5-1, z dwoma defensywnymi pomocnikami, bardzo podobnie grającymi. Danielem Łukasikiem i Arielem Borysiukiem.
Po rozstaniu z Lechią Jerzy Brzęczek został trenerem GKS Katowice. Następnie zastąpił Marcina Kaczmarka w Wiśle Płock. Dobra praca w drużynie z Mazowsza znalazła uznanie w oczach prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który mianował go selekcjonerem po odejściu Adama Nawałki. Z reprezentacją Polski pracował w latach 2018-2021. Z Kadrą awansował na Euro 2020, które z powodu pandemii zostało przełożone na kolejny rok. Jego następcą został Paulo Sousa.
Podczas Mistrzostw Świata w Katarze w 2022 r. Brzęczek był ekspertem TVP Sport.
Imię | Jerzy |
Nazwisko | Brzęczek |
Kraj | Polska |
Data urodzenia | 18 marca 1971 |
Miejsce urodzenia | Truskolasy |
Wzrost / waga | 174 cm / 75 kg |
Reprezentacja Polski | 42A-4 |