Abdou Razack Traore grał w Lechii w latach 2010-2012. 24 grudnia 2012 roku klub poinformował, że Traore nie przedłuży wygasającego właśnie kontraktu. Przedstawiamy kulisy jego pobytu w Gdańsku.
Latem 2010 roku, rok przed przejściem na nowy stadion właściciel Lechii Andrzej Kuchar zrozumiał wreszcie, że w piłce nożnej jak w życiu – aby wyjąć, trzeba włożyć. Wrocławski inwestor wypuścił na spacer węża którego przeważnie miał w kieszeni co oznaczało, że biało-zieloni działacze mogli udać się na zakupy. Dostępne środki to jedno, trzeba je jeszcze mądrze spożytkować. Gdańscy włodarze udowodnili, że nie jest to prosta sztuka w tym właśnie oknie transferowym, gdy zamiast Islandczyka Alfreda Finnbogasona na pozycję numer 9 sprowadzili dwóch asów – Francuza Bediego Buvala i Białorusina Aliaksandra Sazankou. Obaj okazali się hitami transferowymi, a szczególnie ten drugi, za którego zapłacono 400 tysięcy euro. Była to tak jasna gwiazda, że obyło się bez akceptacji poznańskiego Rehasportu, a szkoda bo po jakimś czasie odkryto że w kolanie miał śrubę od czołgu spod Stalingradu. Ekstraklasa jest para-ligą dla inwalidów, ale jednak pełne zgięcie kolana by się przydało. Razem z Saszą kontrakt podpisał Marek Zieńczuk, który był po zerwaniu więzadeł krzyżowych i gdy wszyscy truchtali wokół boiska, zdrowy Sazankou kulał o wiele gorzej od Zieńczuka, będącego po ciężkiej kontuzji.
Wyżej było o Islandii, właśnie tam pod koniec sierpnia przebywał trener Tomasz Kafarski (ugoszczony przez Bartka Rykowskiego – niegdyś bramkarza i kolegę „Kafara” z drużyny juniorów Jerzego Brzyskiego rocznika 1975) by osobiście przyjrzeć się Finnbogasonowi w meczu Breidablik – IBV (1:1). Na Islandii mieszka mniej ludzi niż w Gdańsku, ale wtedy trafiło im się złote pokolenie piłkarzy, Alfred niestety zamiast Lechii wybrał belgijskie Lokeren, potem został królem strzelców ligi holenderskiej w barwach Heerenveen, grał w europejskich pucharach w barwach Realu Sociedad i Olympiakosu, wszędzie strzelał jak najęty. W 2018 roku strzelił pierwszą w historii bramkę dla Islandii na mundialu w zremisowanym 1:1 meczu z Argentyną. Więcej nie piszemy, bo nas trzęsie. Trener Kafarski w wywiadzie mówił nam:
– Przyjazd Traore był dużo wcześniej przygotowany, ale nastąpił dopiero wtedy gdy miałem zabukowany bilet na Islandię, oglądać Finnbogassona, który z różnych powodów do nas nie trafił, nie tylko dlatego, że go trener Kafarski go nie widział.
Jak nie wiadomo o co biega, chodzi o kasę. Lechia pożałowała 50 tysięcy euro (!) na takiego kozaka, gdyby przyszedł do Gdańska być może losy klubu potoczyłyby się inaczej?
Tyle dobrze, że te pieniądze zostały przeznaczone na innego kozaka. Abdou Razack Traore w 2007 roku czyli ledwie trzy lata wcześniej został przez magazyn „World Soccer” umieszczony na liście 50 największych światowych talentów. Do Lechii został wypożyczony z norweskiego mistrza kraju, Rosenborga Trondheim, w barwach którego grał w Lidze Mistrzów m.in. przeciw Chelsea gdzie udało się zremisować na Stamford Bridge 1:1. Skład „The Blues” wtedy pod kierunkiem Jose Mourinho jeszcze dziś robi wrażenie: Cech, Belletti, Terry, Alex, Ashley Cole (Ben-Haim 73), Joe Cole (Wright-Phillips 74), Makelele, Essien, Malouda, Szewczenko, Kalou.
Nie piszemy tego z powodu wrodzonej grafomanii (chociaż też, to przyjemność gdy ekran zapełniają kolejne litery), chcemy po prostu pokazać, że urodzony na Wybrzeżu Kości Słoniowej reprezentant Burkina Faso nie był ogórkiem. Każdy kto przychodzi do Polski musi mieć bardziej lub mniej ukryty defekt – z Norwegii Razack chciał odejść nie tylko dlatego, że było mu za zimno, chłodne były również relacje w szatni – gdy Afrykanin starł się podczas treningu z gościem o nazwisku Øyvind Storflor (tamtejszy Łukasz Surma z ponad 400 meczami w lidze) dostał dyskwalifikację i było jasne, że komu w drogę temu czas.
Czemu Polska? Wspomina Paweł Żelem, prezes mistrzowskiego Piasta Gliwice, wówczas skromny dyrektor w Lechii:
– Zadzwonił do mnie Peter Pawłowski syn Tadeusza Pawłowskiego. Peter był jeszcze zdrowy, pracował dla agencji austriackiej Star & Friends. Mówi, że ma zajebistego zawodnika. Trenerem Śląska był wówczas Ryszard Tarasiewicz, gdy usłyszał, że ma wziąć piłkarza od Pawłowskiego, a Rysiek na punkcie Tadka miał ogromną alergię to nie ma opcji. Tam nikt nie był zainteresowany to Peter zadzwonił do mnie.
Lechia była otwarta, mimo kiepskich doświadczeń z tzw. “nigeryjskim czteropakiem” przysłanym przez Piniego Zahaviego. Ktoś ze sztabu zadzwonił do Tomka Kafarskiego, gdy ten był jeszcze na lotnisku w Reykjaviku.
– Dostałem informację od sztabu, że to może być to czego szukamy
Marcin Pietrowski pamięta pierwszy trening, pierwsze wrażenie, które ponoć jest najważniejsze:
– Nie były to ciężkie zajęcia, jakiś zwykły dziadek. Graliśmy pół godziny, ale już było widać jak się porusza, jak zgrywa, mówimy wow co za piłkarz. Ale że aż tak się rozwinie, że będzie taką gwiazdą to nikt nie mógł przewidzieć.
Nie było jednak oczywiste, że Razack zostanie. Z całym szacunkiem, ale „Jedi” był wtedy zwykłym padawanem, o wiele więcej do powiedzenia miał Łukasz Surma, kapitan drużyny i prawa ręka „Kafara”. Zapytany przez trenera jak to widzi odpowiedział:
– No właśnie nie bardzo…
Surma nie był pewien, bo w grze „nasi na wasi” reszta zespołu nie chciała mu podawać. Razack grał z lewej strony, a piłka wciąż była po prawej. Zresztą to nie pierwszy i ostatni raz i nie tylko w Gdańsku, że drużyna nie podaje do nowego. Pojawienie się świeżej krwi to zagrożenie dla ustalonego porządku i co tu kryć – mniej sianka dla dotychczasowych liderów.
Przed debiutem w meczu ze Śląskiem Wrocław u siebie w magazynie “Lechista” Razack przedstawiał się kibicom:
– Piłka mi nie przeszkadza, kocham ją mieć przy nodze, choć jedynie tej lewej. (śmiech).
My się nie znamy, ale właściwie od pierwszych minut debiutu, wiedzieliśmy że to będzie ktoś w polskiej lidze. Razack właściwie z miejsca stał się czołową postacią drużyny Kafarskiego, która przez chwilę była najładniej grającym zespołem w Polsce. Idealnie wpasował się w drużynę starającą konstruować się akcje krótkimi podaniami, a nie „na lagunę”. Pierwszy gol, a właściwie dwa to mecz z Górnikiem Zabrze pod wodzą Adama Nawałki – 5:1 i pełna kontrola, szczytowy czas teamu „Kafara”,
Od kiedy wskoczył do składu w czwartej kolejce, już z niego nie wypadł, w lidze rozegrał wszystkie możliwe do rozegrania 27 spotkań i zdobył 12 goli, w tym cztery z rzutów karnych których był bezbłędnym wykonawcą.
Sezon skończył się rozczarowaniem, w ostatnim meczu sezonu i ostatnim na stadionie przy Traugutta Lechia 1:2 przegrała z Zagłębiem Lubin. Razack w tym meczu zdobył gola, a biało-zieloni mimo że w połowie ostatniej kolejki byli na podium, ostatecznie zakończyli ligę na ósmym miejscu.
Nad brakiem awansu do europejskich pucharów bardzo ubolewał Razack.
– Z niewolnika nie ma pracownika. Zatrzymywanie mnie na siłę nie ma sensu. Chcę iść do przodu, pokazać, że mogę grać jeszcze lepiej. W mocniejszym zespole będzie mi łatwiej. Gdybyśmy awansowali do pucharów, to pewnie bym został w Gdańsku. Choć na pewno nie z tak niskim kontraktem jak do tej pory – zaznaczył Traore. – Moja pensja w Gdańsku jest bardzo niska, a przecież muszę utrzymać rodzinę, mieć na banana dla córki… – mówił „Super Expressowi”.
W przerwie letniej ofertę za Traore złożyła warszawska Legia, ale biało-zieloni chcieli za swą gwiazdę 2,5 miliona złotych. Kluby się nie dogadały i Razack przez całe lato chodził obrażony, bo jak wielu przed nim i po nim zapałał miłością do stołecznego klubu i jego pieniędzy.
O kolejnym sezonie 2011/12 pierwszym na nowym stadionie cały klub jak i Razack woleliby zapomnieć. „Przegląd Sportowy” pisał:
Był zupełnie innym piłkarzem niż w poprzednim sezonie, w którym strzelił tylko 4 gole i zaliczył 3 asysty. Częściej wtedy niż fetującego bramki widzieliśmy go w stanie rozdrażnienia po otrzymaniu kolejnej żółtej kartki (łącznie zebrał aż jedenaście). Wiele z nich za pyskówki z sędziami. Kłębiła się w nim frustracja z powodu braku odpowiednich partnerów i ciężaru spoczywającego tylko na jego barkach. Wtedy kilka razy trafiał też w słupki lub poprzeczkę; zmarnował rzut karny.
Po golu w meczu z Ruchem Chorzów Razack ze złości połamał chorągiewkę boczną, co i rusz słychać było o ofertach z różnych stron świata. Do jego głowy dotarł dopiero Paweł Janas i rychło w czas, bo byśmy spadli z ligi.
Piotr Wiśniewski wspomina: – Nie zapomnę jak trener Janas, który rzadko odzywał się po polsku, zaczął do Traore mówić po francusku. Zrobiłem wielkie oczy.
Drużyna słabo wyglądała w ofensywie gdy jej lider był myślami gdzie indziej. Razackowi sen z powiek spędzały sprawy rodzinne. Jarosław Pajor był wtedy kierownikiem drużyny i to na jego barkach spoczywały wszelkie sprawy wizowe i paszportowe.
– Żona Traore była zaawansowanej ciąży i wciąż była w Burkina Faso. Gdy wreszcie ją ściągnęliśmy do Polski, wtedy Razack zaczął wreszcie grać. Uruchomiony został Premier Bielecki. „Janosik” dzwonił: masz tu kierownika, wszystko ci wytłumaczy. Nie wiedziałem, jak się zwracać: panie premierze czy panie Krzysztofie? Tłumaczę jaki jest problem: mamy panią w Burkina Faso, musi mieć wizę, by wrócić do Gdańska. Premier znał temat, interesował się Lechią, był jej ambasadorem. – Słuchaj ja ci dam telefon, zadzwoń do najbliższego polskiego konsulatu, który znajduje się w Nigerii.
Dzwonię do konsula, coś dukam, ten tego…Ten mi przerwał: już wszystko wiem. Tylko jest problem, teraz wyjeżdżam na urlop, ale przekażę wszystko swojej asystentce. No to z tą asystentką rozmawiam. Ta kobieta musi dotrzeć do Nigerii, tłumaczy mi. Przyjedzie na lotnisko i otrzyma w paszport wbitą wizę. Asystentka pyta jak ją poznam? Ja mówię ona jest czarna. Ona na to: tam wszyscy są czarni. 🙂 Jednak się spotkały, dostała wizę, dotarła do Polski i urodziła.
Latem 2012 roku Razack spojrzał w kalendarz, zobaczył, że zostało mu pół roku do końca kontraktu więc czas wziąć się w kraby i zapracować na lepszą przyszłość swej rodziny. Właśnie rodzina była dla Afrykanina najważniejsza i trener Bogusław Kaczmarek, który przejął drużynę po Janasie rozumiał to jak mało kto.
– Siadłem z Razackiem akurat tak się złożyło, on chyba nie chciał się ruszać, żona była w ciąży z drugim dzieckiem. Zapewniliśmy bardzo dobrą opiekę, żona związanego z Lechią doktora Legana zaopiekowała się jej ciążą. – Cały „Bobo” nie starczy mu być trenerem, chce być jeszcze lekarzem, budowniczym, stolarzem i omnibusem.
W ogóle z tymi ciążami Pani Razackowej było spore zamieszanie.
Adam Duda: – Śmialiśmy się często w szatni, że jego żona była dwa lub półtora roku w ciąży, zawsze gdy się spóźniał mówił że żona jest w ciąży. To trwało w nieskończoność. Często miał bóle głowy, potrafił się obrazić, był problematyczny. Miał kiedyś zapłacić karę za coś, to się obraził, że nie wychodzi na trening, trener z nim pogadał, pogłaskał go i udało się załagodzić. Jednak czasem w pojedynkę wygrywał mecze, dlatego drużyna patrzyła na niego przychylnie, dzięki niemu można było zarobić więcej pieniędzy.
Po przegranej 0:1 z Wisłą w Krakowie Razack zapowiedział że kolejną bramką chce zachwycić cały świat. Faktycznie udało mu się, nożyce z Lechem Poznań obiegły cały świat i okoliczne planety.
Lechia nie budziła na mieście takich emocji jak w latach 80. XX wieku, ale można powiedzieć, że jeśli czymś żył Gdańsk to tym czy „Razi” zostanie czy nie przedłuży kontraktu. Teraz wiemy, że szanse na to były nikłe, ale wówczas klub próbował różnych sztuczek. Od pensji powyżej 100 tysięcy złotych czyli ponad dwukrotnej podwyżki do chwytów bardziej niekonwencjonalnych.
DJ Pęto był niby prostym operatorem klubowej telewizji, ale nie na darmo „Bobo” zwracał się do niego „Panie reżyserze”.
– Razack przyszedł do działaczy, że ma świetnego chłopaka. John Karambiri. Powiedziano nam, że to brat Traore. Okazało się, że to brat, ale plemienny, czyli mogło ich stu przyjechać. Wszyscy myśleli, że to prawdziwy brat. Grać on nie za bardzo umiał, a Traore mówił “on był lepszy ode mnie”. A co na to Twój brat? A on zdziwiony, jaki brat?
Krzysztof Brede, wtedy asystent Kaczmarka od początku liczył się z odejściem Razacka.
– Tak naprawdę wiedzieliśmy jak zaczynaliśmy. Bobo miał z nim rewelacyjny kontakt, dużo rozmawiał, on też lubił Boba. Będąc u prezesów w gabinecie wiedzieliśmy, że to jest pół roku i Razacka nie będzie. Mimo że prezesom bardzo zależało żeby on został, zarząd nie był w stanie sprostać jego oczekiwaniom. Razack miał coraz więcej ofert. Łudziliśmy się…Mieliśmy takie spotkanie, to było chyba zakończenie rundy – ja się go pytam, Razi, zostaniesz. On mówił zobaczymy, Lechia znalazła jakieś większe pieniądze i wydawało się, że może osiągną porozumienie. Razack dobrze grał, bo chciał wypłynąć, walczył o nowy kontrakt, ale też chciał Bobowi pomóc, odwdzięczyć się. Jaką asystę dał na Podbeskidziu do Rasiaka, zagrali najpierw małą grę, a potem dał takiego no-look pasa. Kapitalne!
Ostatni domowy mecz na jesień, Razack schodził do szatni chyba 45 minut, wiedział że się żegna. Potem jeszcze mecz na wyjeździe z Górnikiem Zabrze, gdzie jego i „Prezesa” Nakoulmę złapały kamery Canal Plus, Razack mówił że zostanie, ale wiedział że jest nagrywany, to była tylko gra…
W 64 meczach ligowych Razack zdobył dla Lechii 25 goli. Ale zrobił jeszcze o wiele więcej – on i szczególnie Deleu zrobili więcej by gdańska publika zmieniła swe nastawienie do czarnoskórych piłkarzy. 24 grudnia 2012 roku klub ogłosił, że Traore odchodzi. Przez chwilę wydawało się, że podpisze kontrakt z klubem prowadzonym przez Maciej Skorżę w Arabii Saudyjskiej. Ostatecznie wylądował w Turcji i tego kraju się trzyma. Gaziantepspor, Karubukspor, Konyaspor, wreszcie Sivasspor.
Już po odejściu zadzwonił do ówczesnego rzecznika klubu, Michała Lewandowskiego:
– Zadzwonił do mnie i spytał gdzie jest jego audi. Nie wiesz może, bo zapomniałem…
właśnie taki gość @Lechiapl zjawił się na PGE Arenie 🙂 #lechia pic.twitter.com/3AiolYjLxt
— Mariusz Kordek (@MariuszKordek) April 7, 2014
Wszyscy, którzy z nim grali w Lechii zgodnie oceniają, że był najlepszym piłkarzem Lechii tego okresu. Potwierdzili to kibice w głosowaniu na najlepszego piłkarza 70-lecia Lechii Gdańsk, w którym zajął piąte miejsce, tuż za Jerzym Kruszczyńskim, a przed Piotrem Wiśniewskim.
Lechia została w jego sercu i co pewien czas odżywały plotki o jego powrocie. Najmocniej wiosną 2019 roku, gdy biało-zieloni walczyli o mistrzostwo. W wywiadzie dla „Super Expressu” Razack mówił:
– (…)chciałbym podziękować, że przyjęliście mnie jak swojego, że „zaadaptowaliście” mnie do swojej rodziny. Niech Bóg wam przyzna mistrzostwo Polski i miejmy wszyscy nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Przekazuję wyrazy mojej wielkiej miłości dla biało-zielonej rodziny.
Abdou Razack Traore w Lechii
debiut: 28.08.2010 w meczu Lechia – Śląsk 2:0
pierwsza bramka: 21.09.2010 w meczu Pucharu Polski Górnik Zabrze – Lechia 0:2
liczba meczów: 72 (Ekstraklasa 64, Puchar Polski 8)
liczba bramek: 27 (Ekstraklasa 25, Puchar Polski 2)
ostatni mecz: 8.12.2012 Górnik Z. – Lechia 2:0