Pierwsze Derby Trójmiasta w rozgrywkach ekstraklasy miedzy Lechią a Arką odbyły się 3 października 2008 r. w Gdyni. Biało-Zieloni wygrali 1:0 i rozpoczęli długą serię zwycięskich meczów z drużyną Żółto-Niebieskich.
W sezonie 2008/9 Lechia była typowym beniaminkiem, mocnym u siebie, wygrane w dwóch pierwszych meczach domowych w Ekstraklasie (Cracovia, Odra Wodzisław) dopełniły serii 11 (!) kolejnych wygranych przy Traugutta. I jak tu nie wierzyć, że ściany pomagają gospodarzom?
Niestety lechiści na najwyższym szczeblu oddalając się na mecz wyjazdowy nagle w zagadkowy sposób zapominali jak się gra w piłkę. W końcu nawet u siebie, gdy jesienią doszło do starć z możnymi Lechem, czy Legią za każdym razem piłka po trzy razy znajdywała się w gdańskiej siatce.
Na szczęście Pierwsze Derby Trójmiasta z Arką (z Bałtykiem były już w latach 80. XX stulecia) na najwyższym szczeblu rozrywek odbył się tuż za miedzą w Gdyni i umiejętności nie zdążyły opuścić piłkarzy. Żółto-niebiescy byli na piątym miejscu, Lechia pięć oczek niżej, dodatkowo gospodarze u siebie mieli bilans 3-1-0 (mieli na rozkładzie m.in. Lecha Poznań z Lewandowskim, Stiliciem, Murawskim i Peszką), a gdańszczanie na wyjeździe dokładnie odwrotny 0-1-3.
W takich meczach gra toczy się o coś więcej niż ligowe punkty, stawką jest panowanie w Trójmieście i na Pomorzu i takie od ponad 10 lat Lechia sprawuje, będąc wciąż niepokonaną. Nie będziemy tu opisywać chuligańskich akcji, kto komu, kiedy i dlaczego zabrał flagę „Władcy Północy” poprzestaniemy na tym, że kibicowskie akcje czasem przekładały się na życie piłkarzy.
Tak, gdy podczas jednego z powrotów ligowych, między Arturem Andruszczakiem i Rafałem Kosznikiem wywiązała się różnica zdań w autokarze. Kilka tygodni później chłopcy poszli się napić na zgodę do kultowego i niestety nieistniejącego już pubu we Wrzeszczu – Scruffy Murphy’s. „Andrut” pijany wyszedł na parking i krzyczy: Arka Gdynia! Pięć minut nie minęło podjeżdża auto, wysiedli panowie dużych rozmiarów z nożami. Co wy, my w Lechii gramy! Ch.. nas to obchodzi, poszarpali obu, Kosie przebili opony.
Pierwsze Derby Trójmiasta
Wtedy 3 października 2008 po raz kolejny okazało się, że derby rządzą się swoimi prawami i to niżej notowana Lechia wygrała w pierwszych ekstraklasowych derbach Trójmiasta, 1:0.
Strzelcem złotej bramki był Paweł Buzała, który wcześniej nie miał mocnej pozycji wśród gdańskiej publiki. Był nieskuteczny, po którymś z meczów w II lidze dał legendarny później wywiad pod roboczym tytułem: „Co by się nie działo, winni są Buzała i Rogalski”. Jednak derbami odkupił wszystko:
– Do końca życia zapamiętam ten dzień. Arka, pod wodzą trenera Michniewicza lepiej zaczęła sezon i była faworytem. Pamiętam jak jechaliśmy do Gdyni z kierowcą którego nazywaliśmy „Pakerman”. Nigdy się nie zatrzymywał na papierosa, palił przez lufcik przy kierownicy. Czuć było adrenalinę jak się jechało przez miasto. W Gdańsku widzieliśmy kibiców Lechii, którzy nas pozdrawiali, a potem bliżej stadionu już kibice Arki. Już wtedy miałem dreszcze…
Nie zapomnę gdy wchodziliśmy na ten kameralny stadion w Gdyni, była atmosfera że zaraz wydarzy się coś mega ważnego, coś bardzo dobrego albo bardzo złego. W powietrzu czuć było tę nienawiść kibiców. Ale paradoksalnie właśnie to mnie niosło. Dramaturgię wzmocniło jeszcze to, że podczas meczu zgasły światła po jednej stronie trybun. Do końca graliśmy przy słabszym świetle.
Potem, gdy wróciliśmy, nasi kibice przy Traugutta już czekali, witali nas jakbyśmy zdobyli jakieś ważne trofeum, podrzucali nas, był szampan, to się praktycznie nie zdarza.
Dwie rzeczy są w życiu pewne: śmierć i podatki. My, w Gdańsku śmiejemy się, że jeszcze jedna – w ekstraklasie Arka nie da rady pokonać Lechii i że po zwycięstwie odbędzie się na stadionie przy Traugutta 29 huczna feta. Nikt nie mógł wtedy wiedzieć, że aż do momentu gdy piszemy te słowa (październik 2019), Lechia pozostanie niepokonana w derbach, na 13 prób, aż 10 razy upokarzając lokalnego rywala, nawet będąc w słabszej formie i niżej w tabeli. Ale tamta, dlatego że była pierwszą, wygrana miała wyjątkowy smak. Na stadionie w Gdyni do tej pory odbyło się sześć derbowych meczów w ekstraklasie, jedynie na dwóch nie zabrakło kibiców Lechii. Nie było ich również na tamtym, pierwszym, historycznym spotkaniu.
Błażej Słowikowski przypomina przyczyny nieobecności naszych:
– Na Pierwsze Derby Trójmiasta w Gdyni gospodarze przygotowali dla nas trzysta wejściówek. Niby ok, bo tyle minimalnie powinni przekazać zgodnie ze stosowym przepisami. Szkopuł w tym, że na wcześniejsze spotkanie w Gdańsku na mocy niepisanej umowy my przekazaliśmy im dużo więcej niż wymagały tego „paragrafy”. Na kanwie tego wydarzenia kibice wyprodukowali, dla wspomnianych trzech setek szczęśliwców, wyjazdowe gadżety z hasłem „trzystu”, które w oczywisty sposób nawiązywały do termopilskiego heroizmu podobnej liczby spartańskich wojowników. W koszulkach z tym napisem wyszli na przedmeczową odprawę również piłkarze Lechii (spontaniczna decyzja o takim działaniu zapadła tuż przed spotkaniem). W tym momencie zadzwonił do mnie ówczesny rzecznik Ekstraklasy Adrian Skubis. – Jesteś na stadionie? – zapytał. – Nie, oglądam mecz w telewizji – odpowiedziałem [kilkusekundowa cisza]. – Zabrakło dla mnie biletów – dodałem wyprzedzając kolejne pytanie. – Wiesz, że zapłacicie karę (chodziło o nieuzgodnione wcześniej z organizatorem rozgrywek założenie przez piłkarzy okolicznościowych koszulek)? – Wiem, zapłacimy – odpowiedziałem. Nigdy wcześniej, ani później tak miło i z taką satysfakcją nie zadysponowałem klubowymi pieniędzmi (choć w efekcie kary nam chyba nawet nie wymierzyli).
Pierwsze Derby Trójmiasta: 3.10.2008
Arka Gdynia – Lechia Gdańsk 0:1
Buzała 64’
Arka: Witkowski – Sokołowski, Żuraw, Andersen, Płotka (Kowalski) – Karwan (Trytko), Łabędzki (Ława), Ulanowski, Pietroń – Zakrzewski, Wachowicz.
Lechia: Bąk – Starosta, Matuszewski, Wołąkiewicz, Kosznik – Kaczmarek (Mysona), Trałka, Piątek (Kasperkiewicz), Rogalski – Buzała (Wiśniewski), Kowalczyk.
Oczywiście upojeni derbowym sukcesem piłkarze i trenerzy opowiadali bajeczki jak to ich nie poniesie. Daleko nie poniosło, bo już parę dni później prawie w idealnie ligowym składzie z Gdyni (jedynie Bąka w bramce zastąpił Kapsa) polegli u siebie 0:1 z Jagiellonią w Pucharze Polski. Nie pomogły rozdawane przed meczem plakaty „Buzi na prezydenta”.