Lechia Gdańsk – Arka Gdynia z kwietnia 2009 r. to pierwsze ekstraklasowe derby w Wolnym Mieście, które odbyły się w nietypowych okolicznościach przyrody. Upały były iście portugalskie, jak zeznał jeden kolega-obieżyświat przybyły na ten mecz specjalnie z Brukseli. Paliło się pod tyłkiem również gościom z Gdyni, którzy na wiosnę pozostawali bez wygranej w siedmiu meczach. W 2009 roku zebrali jedynie dwa punkty, razem mieli ich 25. Żeby nie było Wam za wesoło, Lechia miała jeszcze mniej o dwa punkty i okupowała 14.miejsce tuż nad strefą zrzutu do niższej ligi.
Oba trójmiejskie kluby chwilę wcześniej zatrudniły strażaków, którzy mieli ratować ligowy byt. Z posadą trenera Arki pożegnał się Czesław Michniewicz, którego zastąpił Marek Chojnacki. Misję miał identyczną jak Tomasz Kafarski, który zastąpił Jacka „Koalę” Zielińskiego.
Nie był to najpiękniejszy mecz w historii, czasem aż oczy bolały patrzeć, ale derby takie właśnie bywają. Obie drużyny paraliżowała stawka meczu, wreszcie na kwadrans przed końcem za bezproduktywnego Andrzeja Rybskiego, Kafarski wprowadził Maćka Kowalczyka. Chwilę później Hubert Wołąkiewicz posłał ”ciętą różę” wprost z obrony prosto na klatę „Kowala”. Ten zgrał piłkę do Piotra Wiśniewskiego. „Wiśnia” podprowadził parę metrów, zamknął oczy i prostym podbiciem tuż sprzed pola karnego, pokonał Norberta Witkowskiego. Ten gol znaczył dla „Wiśni” tyle co chyba dla nikogo.
– W ekstraklasie to gol najważniejszy, bo w końcu strzeliłem bramkę, która daje nam punkty. Miałem dużo szczęścia, że w ogóle znalazłem się w “11”. Może gdyby nie kartki Marcina Kaczmarka, wszedłbym dopiero w 80. minucie? Dla mnie, chłopaka wychowanego w Starogardzie Gdańskim, gdzie wszyscy od zawsze kibicują Lechii, derby, w dodatku w Gdańsku to coś wyjątkowego – powiedział Wiśniewski.
Akurat w przypadku Piotrka to nie były wyuczone formułki. To chłopak, które praktycznie całe piłkarskie życie związał z Lechią. A początki były trudne, ciężko było go namówić na przenosiny z III-ligowej Kaszubii Kościerzyna do grającej wtedy na tym samym poziomie Lechii. By Piotrek przeszedł na Traugutta 10 tysięcy złotych zostało przelane na konto jego poprzedniego klubu, Kaszubii Kościerzyna, 3,5 tysiąca na rzecz macierzystego, Wierzycy Starogard.
W sezonie 2004/5 Kaszubię prowadził nie kto inny, jak Tomasz Kafarski.
– Spotkaliśmy się na Rynku w Kościerzynie w „Ratuszowej”, siedzieliśmy przy herbacie, kiedy mi powiedział, że dostał ofertę z Gdańska. Chciałem go mieć u siebie, ale też widziałem zasadność przejścia do Lechii. Można było z zamkniętymi oczami przypuszczać, że będzie grała wyżej niż Kaszubia.
Reszta należała do gdańskich działaczy. Dariusz Krawczyk wziął to na siebie.
– „Wiśnia” nie chciał się przeprowadzać ze Starogardu, więc zamiast mieszkania kupiłem mu Opla Corsę, która długo jeszcze służyła. Pojechaliśmy z „Wojciechem”, czynnym jeszcze piłkarzem do Starogardu, spotkaliśmy się na pizzy w lokalu na Rynku – Nie udało nam się ustalić czy Piotrek kiedykolwiek spotkał się z kimkolwiek nie na Rynku.
– Przekonywałem go: zobaczysz, jeszcze kibice będą skandować twoje nazwisko. Sam nie bardzo wierzyłem w to co mówię – kontynuuje Krawczyk. – Ale w końcu dał się namówić i faktycznie został legendą.
Cztery minuty później Arkadiusz Mysona uderzył z rzutu wolnego w słupek, do dobitki przymierzał się Maciej Rogalski, ale Paweł Buzała krzyknął mu by puścił i umieścił po raz drugi piłkę w bramce Arki.
Na otarcie łez żółto-niebiescy zdobyli w doliczonym czasie gry honorową bramkę po strzale Przemysława Trytki, który zasłynął wypowiedziami o tym, że „Arka rządzi w Trójmieście”.
– Liczę również na to, że w przyszłym sezonie będziemy mogli zrewanżować się Lechii w ekstraklasie, bo utrzymamy się i my i oni – deklarował Łukasz Kowalski, obrońca żółto-niebieskich, który do 19. roku życia grał w piłkę w Gedanii. Przewidział, ale tylko do pewnego stopnia. Mega fartem, jak to oni, utrzymali się, wygrywając na wiosnę jeden mecz – w ostatniej kolejce z Odrą Wodzisław. Lechii do dziś zrewanżować się nie udało.
Niestety jakiś idiota rzucił butelkę z piwem na murawę (pełną! co za marnotrawstwo) i następny mecz z „Jagą” u siebie miał się odbyć bez publiczności.
25 KWIETNIA 2009 r., godz. 16.00, 25 kolejka rozgrywek Ekstraklasy sezon 2008/09
LECHIA GDAŃSK – ARKA GDYNIA 2:1 (0:0)
Bramki: Wiśniewski 76, Buzała 79 – Trytko 90+4.
LECHIA: Kapsa – K.Bąk (70 Andruszczak), Manuszewski, Wołąkiewicz, Mysona – Wiśniewski, Surma, Piątek, Rogalski – Rybski (75 Kowalczyk) – Buzała (89 Bajić).
ARKA: Witkowski – Kowalski, Żuraw, Łabędzki, Telichowski – Sokołowski (80 Trytko), Scherfchen, Ljubenow (67 Wachowicz), Ława – Zakrzewski, Niciński (80 Pietroń).
Sędzia: Borski (Warszawa).
Żółte kartki: Andruszczak, Bajić (Lechia), Scherfchen, Telichowski, Wachowicz, Łabędzki (Arka).
Widzów: 12 000 (komplet).