Gdy w roku 1972 Lechia wróciła w drugoligowe szeregi z miejsca stała się jednym z kandydatów do awansu do Ekstraklasy. W sezonie 1974/75 na półmetku rozgrywek przodował łódzki Widzew z 19 punktami, lepszą różnicą bramek wyprzedzając Motor Lublin. Jeden punkt z tyłu były Lechia, Stoczniowiec i bydgoski Zawisza.
Gdy w 22. kolejce lechiści pokonali Motor Lublin 3:2 na wyjeździe (przegrywając początkowo 0:2) wydawało się, że Ekstraklasa znowu będzie nasza.
Przyszedł mecz z Widzewem, który miał jeden punkt więcej od Biało-Zielonych. Oddajmy głos Zbigniewowi Zalewskiemu, kustoszowi Muzeum Lechii i legendzie gdańskich trybun.
– Mecz z Widzewem 3 maja 1975r. był wielkim wydarzeniem. Trybuny były pełne, że nie można było szpilki włożyć, a trzeba pamiętać, że wtedy tego dnia w TV puścili finał Pucharu Anglii, West Ham – Fulham. To nie było tak jak teraz, że każdego dnia leciało po 8 meczów w TV. Finał Pucharu Anglii to było wydarzenie porównywalne z lądowaniem na księżycu. Przy okazji wyników totalizatora pokazywali jakieś migawki, fascynacja tym tłumem, który leci w dół po zdobytej bramce. To była dla nas magia.
Mimo tego stadion był pełny. My musieliśmy wygrać i cały mecz Lechia miała przewagę, ale jedna kontra na tę bramkę od Akademii i 0:1. Dwie minuty przed końcem wyrównał Matuszewski i wróciła nadzieja. Część ludzi już wychodziła, ale ten wybuch radości ściągnął ich z powrotem, zrobiło się zamieszanie. Część gorących głów wyleciała na murawę, płotek był taki do pępka i ludzie wlecieli na boisko. Potem jak o tym myślałem, to mogła być prowokacja, zresztą spontaniczne mogła wyjść niechęć do milicji. Pamiętam, że Dzidek wtedy ludzi wyganiał na trybuny, bo było jeszcze parę minut, była nadzieja. Milicja wtedy stała w tym tunelu łączącym główną płytę z Saharą i zaczęła się taka ganianka, ale główna bitwa miała miejsce na Saharze. Na początku nasi się cofali, potem milicja w szyku, ale oni oczywiście mieli pały, a my co najwyżej kamienie. To trwało dobrą godzinę. Pamiętam, że jednego chłopaka dorwali i go pałowali na samym środku Sahary, on się uczepił nogi jednego z nich, kopali go strasznie, grupa ruszyła, żeby go odbić. Potem sytuacja się odwróciła i nasi spuścili straszny wpierdol jednemu z tych milicjantów. Chodziły pogłoski, że dwie osoby, milicjant i ten chłopak zginęli, ale nie wiem, nikt nie wiedział kto to. Oczywiście władze się nie chwaliły takimi zdarzeniami, ale na mieście się o tym głośno mówiło. My jako KK chcieliśmy się dowiedzieć, ale nie było szans. Trzeba by sięgnąć do archiwów Akademii Medycznej.
Po meczu z Widzewem, wyprowadzono milicję ze stadionu, tzn nie do końca, budy stały na boisku bocznym, porządek pilnowali kibice w żółtych kurtkach, tzw. sekcja porządkowa. Jak dziś patrzę na scenę polityczną to wówczas władza zachowała zdrowy rozsądek, starała się nie eskalować konfliktu, zrobiła krok w tył.
Cała otoczka, co się działo raczej poza stadionem, że ktoś zdemolował wagon to wszystko zostało podciągnięte i Klub Kibica został rozwiązany.
03.05.1975 Gdańsk 35 000 Stachura (Katowice)
Lechia Gdańsk – Widzew Łódź 1:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Gapiński 85’, 1:1 Matuszewski 89`głową
Lechia: Słabik – Sęk, Górski, Kołodziej, Makowski, Gładysz (65`Zieliński), Jahn, Puszkarz, Głownia (46’Matuszewski), Radowski, Głos. Trener: Wojciech Łazarek.
Widzew: Surlit – Kubicki, Janas, Chodakowski, Możejko, Błachno, Pyrdoł, Haren (70’ Lewandowski), Kostrzewiński, Grębosz (85’Benkes), Gapiński. Trener: Leszek Jezierski.
Na mecie rozgrywek Widzew był pierwszy, dwa punkty przed Lechią i awansował do Ekstraklasy. Wówczas do RTS dołączył Zbigniew Boniek, o którego starł się również BKS. Za dwa lata, łodzianie w Pucharze UEFA zostawili w pokonanym polu słynny Manchester City…A Lechia wróciła do najwyższej klasy rozgrywek dopiero za dziewięć lat.
Kilka miesięcy po meczu doszło w Sądzie Rejonowym w Gdańsku do procesu przeciwko siedmiu kibicom, którzy zostali oskarżeni przez ówczesną władzę o wywołanie zajść na stadionie.
Prasa wówczas pisała: “Przed samym końcem meczu kibice ponownie zaatakowali stadion, używając butelek po alkoholu, a także kamieni. Rzucając się na funkcjonariuszy, którzy usiłowali interweniować, pobili ich i poranili. Używali przy tym pod adresem MO obelżywych wyzwisk. Do ponownego starcia elementów chuligańskich z milicją doszło jeszcze przy opuszczaniu przez publiczność stadionu”.
Dziennik Bałtyk informował, że dwie osoby skazano odpowiednio na 4,5 oraz 3,5 lata pozbawienia wolności. A niepełnoletniego na umieszczenie w zakładzie poprawczym z zawieszeniem na okres 3 lat. Sprawa pozostałej czwórki została przekazana do Prokuratury Rejonowej w Gdańsku.
Grafiki pochodzą z portalu histmag.org