Mecz Lechia – Ruch Chorzów odbył się 12 maja 2013 w ramach 26. kolejki sezonu 2012/13.
Na pięć kolejek przed końcem sezonu Lechia była w tabeli 12., z siedmioma punktami przewagi nad strefą spadkową. W takiej sytuacji do Gdańska przyjechał Ruch Chorzów, który był jedną pozycję i dwa punkty za biało-zielonymi. Przy skrajnie niekorzystnym scenariuszu lechiści mogli jeszcze spaść z ligi, zwłaszcza że Podbeskidzie Czesława Michniewicza wcieliło się w rycerzy wiosny i szło jak burza.
Adam Duda czyni cuda!
Na łamach „Dziennika Bałtyckiego” oliwy do ognia dolewał inny gdynianin, Janusz Kupcewicz mówiąc, że Lechii potrzebna jest zmiana trenera. Panowie nie lubili się z „Bobem” jeszcze od czasów wspólnej gry w Arce w latach 70. XX wieku. Najwyraźniej przeczytali to kibice biało-zielonych, którzy wpadli na trening wytłumaczyć co i jak ma być grane. Klubowy marketing nie opływał w luksusy jak w latach późniejszych, ale najważniejszy był pomysł. Postanowiono (i słusznie!) wykorzystać bohatera tamtych dni Adama Dudę i nakręcić film pod tytułem: „Adam Duda czyni cuda”.
W telegraficznym skrócie polegało to na tym, że Dudzie w drodze i w czasie treningu wszystko się udawało. Podrzucił klucze od auta – wpadały do kieszeni, kopnął butelkę przy wejściu na stadion – wpadała do kosza, chciał dostać piłkę przy wejściu na murawę – nie wiadomo skąd wpadała mu w ręce. Cuda panie, cuda! Całość wyglądała dość chałupniczo, ale widać że była zrobiona z pomysłem i z jajem.
Nic zatem dziwnego, że mecz z „Niebieskimi” był jednym na najbardziej jajcarskich na PGE Arenie, jeśli nie najbardziej. Lechia przedtem jedynie dwa razy w najwyższej klasie rozgrywek zremisowała 4:4. W 1949, 1985 i potem w 2013 roku. Zaczęło się zupełnie normalnie. Prowadzenie dla gospodarzy zdobył Piotr Wiśniewski głową po perfekcyjnym dośrodkowaniu Deleu, wyrównał Łukasz Janoszka po asyście Filipa Starzyńskiego. Lechiści schodzili na przerwę z prowadzeniem 2:1 po dystansowej bombie Ricardinho. A potem zaczęły dziać się czary. Od początku drugiej połowy obrona i druga linia Lechii stanęły, w przeciągu 20 minut goście zdobyli trzy gole – dwa po strzałach Pavela Sultesa, jednego po bramce gdańszczanina Marka Zieńczuka, który nie okazywał radości. Szczególnie lewa flanka gdańskiej obrony była nieobecna, Piotr Brożek który rozgrywał ostatni mecz w biało-zielonej koszulce zachowywał się jak wciąż grał z Zieńczukiem w jednej drużynie. Jeśli był to benefis „Brozia” to mało udany. Koniec regulaminowego czasu gry i ponoć w loży klubowej zapadła decyzja o zwolnieniu trenera Kaczmarka. Na murawie wciąż toczyła się walka, dopóki piłka w grze!
Krzysztof Brede był wtedy asystentem trenera:
– Przegrywaliśmy 2:4, patrzyłem na „Boba” i widziałem w jego oczach lekkie zdezorientowanie. Pamiętam że mu podpowiedziałem, że nie ma czego bronić, musimy ryzykować, że jak przegramy wyżej to trudno, a jak zremisujemy to będziemy wielcy, niech wejdą Rasiak z Dudą. Zgodził się. Dawaj ich, tylko nie na raz, a po kolei.
Marcina Pietrowskiego zastąpił Grzegorz Rasiak, a nieco wcześniej Mateusza Machaja – Adam Duda. I zaczęły się cuda. Lechiści przypuścili szturm generalny na bramkę Ruchu. Jeszcze po strzale Łukasza Surmy w 89. minucie „Niebieskich” uratował słupek, ale chwilę później w drugiej minucie doliczonego czasu gry po asyście Pawła Buzały Rasiak już nie chybił i wślizgiem zdobył bramkę, choć zaraz obok niego do strzału składał się Duda. To nie koniec! Kolejna akcja Buzały, zagranie do Jarka Bieniuka który wbiegł w pole karne gości (co tam robił?), wbił piłkę w pole bramkowe, a tam już czekał Adam Duda, który piętą (!!!) w 94. minucie pokonał Krzysztofa Kamińskiego. Jeśli to nie były cuda to co? Lechia miała jeszcze jedną szansę, gdyby ten potrwał ze 100 sekund dłużej zapewne by wygrała, chorzowianie byli oszołomieni. 4:4 po kosmicznym meczu jak go określiły media.
„Bobo” Kaczmarek ocalał, jeszcze na kilka meczów jak się miało okazać. „Heniu” wspomina:
– Trochę szczęścia mieliśmy. „Bobo” po meczu mówił, że go lekko zainspirowałem propozycją zmian, że o to właśnie chodzi we wspólnej pracy.
Bohaterem był oczywiście ten który czyni cuda:
– (…) dodam nieskromnie, że na treningach też udaje mi się strzelać takie gole. – Dodał napastnik Lechii, po czym rzucił ze śmiechem: – A nie mówiłem, Adam Duda czyni cuda! – Gdyby tak co tydzień kręcić filmy o Dudzie to faktycznie zostałby królem strzelców.
Bardziej merytorycznie i serio, „Duduś” zwyczajnie cieszył się z uratowanego w dramatycznych okolicznościach remisu: – (…) sprawdził się system gry z dwoma wysokimi napastnikami. Cieszę się, że pojawiliśmy się obaj z Grześkiem Rasiakiem na boisku. Może w kolejnych spotkaniach ten sposób gry będzie dla nas skuteczniejszy. Widać wyraźnie, że z Grześkiem super rozumiemy się na boisku.
12.05.2013r. – 26. Kolejka Ekstraklasy sezonu 2012/13
Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów 4:4 (2:1)
Bramki: 1:0 Piotr Wiśniewski (6), 1:1 Łukasz Janoszka (7), 2:1 Ricardinho (23), 2:2 Pavel Sultes (58), 2:3 Pavel Sultes (63), 2:4 Marek Zieńczuk (78), 3:4 Grzegorz Rasiak (90+2), 4:4 Adam Duda (90+3).
Żółta kartka – Lechia Gdańsk: Paweł Buzała, Ricardinho. Ruch Chorzów: Piotr Stawarczyk, Igor Lewczuk.
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 11 342.
Lechia Gdańsk: Michał Buchalik – Deleu, Jarosław Bieniuk, Krzysztof Bąk, Piotr Brożek – Łukasz Surma, Marcin Pietrowski (77. Grzegorz Rasiak), Ricardinho, Mateusz Machaj (67. Adam Duda), Piotr Wiśniewski (80. Przemysław Frankowski) – Paweł Buzała.
Ruch Chorzów: Krzysztof Kamiński – Martin Konczkowski, Marcin Baszczyński (58. Mindaugas Panka), Piotr Stawarczyk, Igor Lewczuk – Łukasz Janoszka, Marcin Malinowski, Łukasz Tymiński, Filip Starzyński, Marek Zieńczuk (90+4. Jakub Smektała) – Pavel Sultes (83. Grzegorz Kuświk).