Mecz Ruch Chorzów – Lechia Gdańsk został rozegrany 9 listopada 2012 roku. W tamtym spotkaniu padł najtańszy gol w historii Ekstraklasy. Skąd to się wzięło wyjaśniamy w naszej historii.
Bogusław Kaczmarek stawia na młodzież
Idee fixe Bogusława „Boba Budowniczego” Kaczmarka od zawsze było stawianie na młodzież. Sytuacja go zmusiła, a on się czuł jak ryba w wodzie. W efekcie udało się pobić rekord na najtańszego gola w historii Ekstraklasy. Nie żeby ktoś mierzył, ale ciężko nam sobie wyobrazić by jakiś ligowy snajper zarabiał mniej niż 450 zł. Tyle wpływało co miesiąc na konto Kacpra Łazaja, który w 86. minucie meczu z wicemistrzem kraju, Ruchem w Chorzowie wbił piłkę do pustej bramki na wagę zwycięstwa. Pod nieobecność Razacka Traore, rolę playmakera wziął na siebie Deleu, który wyłożył juniorowi tzw. „patelnię”. Łazaj miał dokładnie 17 lat, 3 miesiące i 16 dni. Ten gol i punkty nie wzięły się z niczego.
Oddajmy głos „Budowniczemu”:
– Mottem naszej pracy była dobra organizacja. We wtorek i w piątek spotykaliśmy się całym sztabem. We wtorek omawialiśmy to co było w poprzednim mikrocyklu, u Andrzeja Szydłowskiego kupowałem drożdżówki i parę godzin siedzieliśmy, żeby przenalizować co było dobrze, co nie. Nie była to prosta sprawa, setkę ludzi zagospodarować – I drużyna, rezerwy, Młoda Ekstraklasa, junior starszy i młodszy. Sam trening, forma, treść, ale kwintesencją jest jednostka startowa, tylko mecz odpowiada czy właściwie przepracowałeś mikrocykl, makrocykl w dystansie półrocznym. W piątek musieliśmy podjąć decyzję, gdzie ci ludzie mają grać.
Jak to w polskiej piłce nie obyło się bez sytuacji kuriozalnych.
– Jechaliśmy autokarem na przykład z Chorzowa. Młodzi brali śpiwory, karimaty, spali w autobusie, przyjeżdżaliśmy rano, a tu już Józek Gładysz z Dzidkiem Puszkarzem z następnym autokarem czekali bo jechali na mecz MES-y do Warszawy albo do Szczecina. Nie można im było z tym przeginać i nie serwowałem im takich podróży co kolejkę, bo to byłoby nielogiczne. Nie robię z siebie męczennika, ale nie było to łatwe.
Ważną rolę w piłkarskiej edukacji młodych pełnił Krzysztof Brede:
– Dużo pracowaliśmy z młodzieżą, przychodzili prosto po szkołach, fajny okres. Bobo korygował moje błędy w prowadzeniu treningu, tak nie możesz się ustawić, tak możesz, to musisz powiedzieć, to będzie działało, to nie. Czas mojej pracy zmienił się ogromnie, choćbym się starał nie było szans być w pracy przed „Bobem”. Czułem że łączę teorię z praktyką, dużo rozmawialiśmy, nasz rekord to 13,5 godziny w pracy. Często dzień kończyliśmy wyjściem do sauny, tam też były dyskusje.
Czasem mieliśmy wrażenie, że młodzi są wstawiani nieco na siłę, ale taka była koncepcja właściciela: albo nauczą się pływać albo utoną. Gołym okiem było widać, że w drużynie grało więcej „naszych” niż w czasach współczesnych. Może dlatego mimo, że drużyna nie grała o mistrza jak za Niemca to na mecze domowe przychodziło całkiem sporo osób w porównaniu z czasami Mandziary (jesień 2019 – 10 800, jesień 2012 – 15 340)?
Być może to zasługa napisu „LECHIA GDAŃSK” na krzesełkach? Ale o tym następnym razem.
09.11.2012 r. godz. 18., 11. kolejka Ekstraklasy w sezonie 2012/13
RUCH CHORZÓW – LECHIA GDAŃSK 0:1 (0:0) – 09.11.2012
Bramka: Kacper Łazaj 86
Ruch: Michal Peškovič – Željko Đokić, Piotr Stawarczyk, Maciej Sadlok, Igor Lewczuk – Jakub Smektała, Paweł Lisowski (52. Filip Starzyński), Mindaugas Panka, Pavel Šultes (46. Kamil Włodyka) – Maciej Jankowski (56. Arkadiusz Piech) – Grzegorz Kuświk.
Lechia: Michał Buchalik – Deleu, Krzysztof Bąk, Jarosław Bieniuk, Piotr Brożek – Ricardinho (90. Wojciech Zyska) , Marcin Pietrowski, Łukasz Surma, Mateusz Machaj (53. Kacper Łazaj), Piotr Wiśniewski – Piotr Grzelczak (77. Christopher Oualembo).
Widzów: 3600.
Sędziował: Tomasz Musiał.