Lechia – Ruch Chorzów (2:1) czyli baraże o utrzymanie w I lidze, to najbardziej pamiętny pojedynek czteroletniego pobytu w Ekstraklasie w latach 80… XX wieku. Mecz miał miejsce 1 lipca 1987.
Do sezonu 1986/87 chorzowski klub był jedynym, jaki uczestniczył we wszystkich sezonach polskiej ekstraklasy. Wówczas przyszły mecze barażowe z naszą Lechią…
W pierwszym meczu barażowym w Chorzowie Biało-Zieloni wygrali 2:1, po pamiętnym samobójczym golu bramkarza „Niebieskich”, Janusza Jojki.
Na boisku „swojak” Jojki, a na trybunach koniec przyjaźni Lechii z Ruchem o czym mówił nam legendarny „Makaron”
Pechowy golkiper na rewanż już nie pojechał, jak przed meczem wyznał trener chorzowian Jacek Machciński: „po prostu zakazałem Jojce wstępu do autokaru. Zamiast niego zagra Ryszard Kołodziejczyk, dla którego będzie to debiut w pierwszym zespole.”
Wyjazdowe zwycięstwo determinowało taktykę na mecz rewanżowy . Ruch nie miał nic do stracenia i musiał atakować by uratować ligowy byt, gdańszczanie mogli cierpliwie czekać na swojej połowie.
Pierwsza połowa minęła pod znakiem piłkarskich szachów, z lekką przewagą „Niebieskich”, czemu nie należało się dziwić. Skład mieli całkiem przyzwoity z niedawnym selekcjonerem reprezentacji Polski, Waldemarem Fornalikiem w obronie i wielokrotnym reprezentantem Polski Krzysztofem Warzychą w ataku.
Gdy tuż na początku drugiej części spotkania, gości na prowadzenie wyprowadził strzałem głową Krystian Szuster, w szeregi gospodarzy wkradła się panika. Kolejny gol wyrzucał Lechię z grona drużyn ekstraklasowych.
Skołatane nerwy kibiców ukoił Ryszard Przygodzki, który zamienił na bramkę dośrodkowanie szybkiego jak wiatr Jacka Bąka.
O losach dwumeczu i ligowego bytu rozstrzygnął najpiękniejszy gol spotkania. Na kwadrans przed końcem zawodów, Zdzisław Puszkarz dośrodkował z okolic narożnej chorągiewki, a Mirosław Pękala potężnym wolejem wpakował piłkę do siatki.
I oto niemożliwe stało się faktem. Ruch Chorzów, który występował w najwyższej klasie rozgrywek od początku jej istnienia pożegnał się z ekstraklasą. Lechiści mogli świętować.
Lata później nieco kulisów uchylił ówczesny kierownik drużyny, równie legendarny co „Makaron” – Roman „Kudłaty” Józefowicz.
– Ten gol Jojki to był przypadek, nie było żadnych układów z Ruchem. Na barażowy rewanż ich kierownik śp. Bem mówi do mnie: młody, nigdy nie spadliśmy i nie spadniemy. Byli pewni swego, tym bardziej, że Szuster strzelił na 1:0 dla nich. Potem Dzidek dał z wolnego do Pękali i wygraliśmy 2:1, to był najbardziej pamiętny mecz 4-letniej przygodzie z ekstraklasą, niesamowita euforia, był pełen stadion. Ja podchodzę do ich kierownika i mówię: przepraszam, ale my nie spadliśmy…
Co było dalej? To był ostatni akord tamtego pamiętnego sezonu. Lechia utrzymała się w ekstraklasie, by za rok z niej spaść po przegranych barażach z Olimpią Poznań. Z kolei Ruch z powodzeniem walczył o powrót do elity. A jak już wrócił to praktycznie z marszu i w niezmienionym składzie, jako beniaminek w sezonie 1988/89 zdobył mistrzostwo Polski. Czternaste i nie zapowiada się by prędko były następne.
Lechia Gdańsk – Ruch Chorzów 2:1 (0:0)
Bramki: Przygodzki 57`głową, Pękala 75` – Szuster 50`głową
Lechia: Stawarz – Marchel, Oblewski, Salach, Ługowski, Przygodzki, Kamiński, Pękala, Puszkarz (79`Cybulski), J.Bąk, Nowicki (53`Kupcewicz).
Ruch: Kołodziejczyk – Fornalik, Walot, Chorzewski (63’ Pałka), Wrona, Wira, Szuster, J. Nowak, Szewczyk, Warzycha, M. Bąk.
Żółte kartki: Wira (Ruch), Oblewski, Puszkarz (Lechia)
Sędzia: Mieczysław Piotrowski (Warszawa)
Publika: 18 tysięcy osób. Niektóre media podawały również znacznie niższe liczby, rzędu 12-13 tysięcy. Faktem jest, że wrzeszczański stadion nie wypełniał się już tak szczelnie jak kilka lat wcześniej gdy Biało-Zieloni walczyli o Puchar Polski czy grali z Juventusem Turyn.
Jednak bój o pozostanie w lidze ściągnął sporą publiczność, tym bardziej, że rywal był bardzo utytułowany. Ówczesne media podgrzewały atmosferę wielokrotnie podkreślając, że Ruch wcześniej nigdy nie opuścił szeregów ekstraklasy.