Daisuke Matsui (ur. 11 maja 1981 w Kioto) – japoński piłkarz, w Lechii Gdańsk występował w sezonie 2013/14. W historii Lechii tylko trzech piłkarzy wpierw wystąpiło na Mistrzostwach Świata w piłce nożnej i później zostało piłkarzami Biało-Zielonych. Jednym z nim był Daisuke Matusi, a dwaj pozostali to Janusz Kupcewicz i Grzegorza Rasiak.
Daisuke Matsui wystąpił na Mundialu w Republice Południowej Afryki w roku 2010. W sumie w reprezentacji Japonii rozegrał 31 spotkań strzelając jednego gola.
Trzy lata później w wieku 32 lat został piłkarzem Lechii. O kulisach jego pozyskania mówi Roman Kaczorek, ówczesny szef skautingi gdańskiego klubu:
– Szukaliśmy lewoskrzydłowego. I akurat padło jego nazwisko. On zagrał jakiś charytatywny mecz w Japonii, jakoś miesiąc wcześniej. Wypadł rewelacyjnie na lewym skrzydle, ten mecz obejrzałem na platformie Wyscout. Mógł przyjechać na testy. Jego nie trzeba było obserwować, chłop grał na MŚ. Wiedziałem, że nie weźmiemy go w ciemno. Moja rola polegała na tym, aby wypracować, aby przyjechał na testy. Przyjechał do Gniewina, z menadżerem Tomaszem Drankowskim ze Szczecina. Dogadaliśmy szybko temat, miał wpisane też odstępne.
W Europie występował m.in. w Le Mans, Grenoble, w Dijon, w rosyjskim Tomie Tomsk, a ostatnim jego klubem przed polską ekstraklasą była Slavia Sofia. W styczniu 2012 r. był testowany przez Legię Warszawa.
Matusi przyjechał do Gniewina i wystąpił w sparingu z Pogonią Szczecin. Klubowa wówczas telewizja przygotowała skrót z jego zagraniami w tym spotkaniu.
Debiut w ekstraklasie miał rewelacyjny. Już w pierwszym spotkaniu z Podbeskidziem dwukrotnie trafił do bramki rywali na PGE Arenie.
Koledzy z drużyny szybko zobaczyli to klasowy gracz i pomoże Biało-Zielonym walczyć o górną połowę tabeli. Tak wspomina Japończyka Piotr Grzelczak: – Razack miał dobre umiejętności, ale wyżej cenię Matsui. Gdyby był tylko młodszy, to by tu pokazał. W sparingu z Barceloną bardzo dobrze grał. Nie wiem czy w pierwszym sparingu po przyjeździe się wyróżniał. Nie znałem go wcześniej. Wiedziałem, że może być dobry technicznie. Ale potem pokazał nam klasę, technika użytkowa, utrzymanie przy piłce. Klasa. Nie zdziwiłem się, że grał w reprezentacji Japonii.
Akcja z meczu z Cracovią i bramka Pawła Buzały do dziś przypominana jest jako jedna z tych najładniejszych na gdańskiej arenie: – Graliśmy wtedy super, jedną z najlepszych piłek w Polsce. Ale najlepszego piłkarza w Lechii spotkałem podczas drugiego pobytu. I był to Japończyk Matsui. Pewnie wszyscy pamiętają naszą akcję bramkową z Cracovią. Muszę teraz powiedzieć (śmiech), że nie mierzyłem, tylko na siłę uderzyłem.
Lechia także zyskała zainteresowanie w mediach japońskim. Dzień w którym Matsui podpisał kontrakt był rekordowym pod względem wejść na klubową stronę. Na trybunach pojawiali się pojedynczy kibice z Japonii, a gdańscy działacze liczyli, że w kolejnym miesiącach pojawią się kolejne wycieczki z kraju “Kwitnącej Wiśni”.
Szybko jednak okazało się, że małżonka Japończyka Kate Rosa, spodziewa się dziecka.
– Nasz pech był taki, że jego żona w tym czasie była w ciąży. Gdyby żona się tu zaaklimatyzowała to może by tu został dłużej. Chciał wracać do Japonii. Małżonka była gwiazdą telewizyjną i nie mogła sobie pozwolić na dłuższy przyjazd do Europy – wspomina Roman Kaczorek.
Jeszcze grudniu Daisuke Matsui pomógł Lechii (dwa gole Japończyka z rzutów karnych) odnieść cenne zwycięstwo nad Legią 2:0 i po zakończonym sezonie postanowił wrócił do Japonii. Otrzymał ofertę od II-ligowego klubu Jubilo Iwata, a gdańszczanie otrzymali 100 tys $ odstępnego. Do Polski i Europy wrócił w lipcu 2017 r. i został piłkarzem Odry Opole. Wystąpił jednak w zaledwie czterech spotkaniach I ligi. Wrócił do Japonii i w latach 2017-2020 grał dla Yokohama FC.