Mecz Lechia Gdańsk – FC Barcelona odbył się 30 lipca 2013 w ramach Supermeczu. O spotkaniu można by napisać osobną książkę, zresztą mówił o tym w wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” Tomasz Rachwał, Prezes Polish Sport Promotion organizatora tego wydarzenia.
Leo Messi w Gdańsku
– Najpierw z organizacji odpadły Warszawa i Poznań, a potem z gry w Gdańsku z Dumą Katalonii wycofała się Wisła Kraków…O historii tej imprezy można napisać dobrą książkę pod tytułem “Jak sprowadzić Barcelonę do Polski”.
Jeśli ktoś myśli, że to szalony pomysł sprowadzić Barcelonę (w poprzednim sezonie 2012/13 zdobywcę dubletu w Hiszpanii oraz półfinalistę Ligi Mistrzów) na czele z Lionelem Messim (najlepszym piłkarzem świata roku 2012, po raz czwarty z rzędu) na mecz towarzyski z Lechią, ósmą drużyną ligi polskiej to chyba nie pamięta, co wydarzyło się dalej.
Otóż w pierwszym terminie, 20 lipca 2013 roku mecz się…nie odbył! W przeddzień spotkania z funkcji trenera „Blaugrany” zrezygnował Tito Vilanova, u którego nastąpił nawrót choroby nowotworowej. Że to nie żarty świadczyły obrazki z przeprowadzonej następnego dnia konferencji prasowej, na której większość zawodników „Dumy Katalonii” miało łzy w oczach, jako że Tito towarzyszył im od lat szczenięcych, był ich wychowawcą, kimś więcej niż trenerem.
– W związku z zaistniałą sytuacją nie polecimy do Gdańska na mecz z Lechią. Nastroje w drużynie są tak złe, że nie zagramy w Polsce. – powiedział Sandro Rosell, prezydent FC Barcelony.
Zrobiło się ogromne zamieszanie, bo około 32 tysięcy kibiców kupiło bilety na Super Mecz. Towarzyskie zawody (dla Barcy pierwszy mecz w okresie przygotowawczym) miał być w sobotę o 20.30. Drużyna Lechii w piątek o 18.30 miała rozruch na letnickim stadionie. Gdy piłkarze schodzili do szatni jak grom z jasnego nieba, przyszła wiadomość o odwołaniu spotkania.
Rechotanie dochodziło zza miedzy, ale oni mogą sobie najwyżej z Beroe Stara Zagora zagrać.
Jako jeden z niewielu chłodną głowę zachował trener Probierz, poinformowany jeszcze w czasie treningu przez działaczy co zaszło, od razu zmienił plan zajęć i mikrocyklu. Przez chwilę wydawało się, że meczu nie będzie, ale jednak udało się. Jak ktoś jest zwariowany na punkcie pamiątek gdzieś w czeluściach intenetu są do nabycia łączone szaliki Lechii i Barcelony z pierwotną datą spotkania.
Do spotkania doszło wreszcie 10 dni później, 30 lipca. Wieczór przed meczem wspomina asystent Probierza, Krzysztof Brede:
– Wyszło doświadczenie Michała Probierza. Dzień przed meczem trenowaliśmy 2 godziny i 15 minut. Mieliśmy bardzo duże obciążenia. Patrzyłem na to myśląc, że to się nie uda, przyjadą Messi z Neymarem i będzie masakra. Tym bardziej, że kilka dni wcześniej wygrali z norweską Valerengą siedmioma. Miałem z tyłu głowy, że Lechia od Juventusu nie grała z takim przeciwnikiem. Zawsze przed meczem jestem optymistą, tym razem nie wierzyłem, że wygramy. Jednak Michał mówi, że spokojnie: wiem co robię, my tego meczu nie przegramy.
Jak pewnie wszyscy pamiętają Super Mecz skończył się remisem 2:2. Była to absolutna sensacja i to nawet biorąc pod uwagę, że Barcelona nie przyjechała pierwszym garniturem i była dopiero na samym początku przygotowań. Niebagatelną rolę spełnił Daisuke Matsui, który jako jedyny piłkarz Lechii w przeszłości ścierał się z graczami z piłkarskiego topu. Na samym początku spotkania kilka profesorskich zagrań Japończyka, kilka sztuczek, parę zastawek dało całej drużynie pewność siebie, pozwoliło uwierzyć że rywale nie są nadludźmi, że można z nimi powalczyć.
Pazio kryje Messiego
Hitem była przedmeczowa odprawa, gdy trener tłumaczył, że przy stałych fragmentach gry ty kryjesz tego, ty tego, a Messiego weźmie…Pazio! Cała sala ryknęła, nikt nie wytrzymał, nawet Probierz dusił się ze śmiechu. Boczny obrońca pozyskany z Polonii Warszawa jako jedyny rozegrał pełne 90 minut z Barcelony. Dał radę i był jednym z największych wygranych tego spotkania. Innym był z pewnością Deleu, który w czasie gdy Jarek Bieniuk strzelał głową bramkę po rzucie różnym został na asekuracji z Messim i wyprosił od niego koszulkę J Można rzec, że po tym meczu sława „Didiego” stała się globalna: – Dużo ludzi oglądało ten mecz w Brazylii, to był pierwszy mecz Neymara w barwach Barcelony. Największa telewizja Globo transmitowała to spotkanie. To tak jakby w Polsce wszyscy czekali na mecz Lewandowskiego w nowym klubie. Wszyscy czekali na Neymara, a on na ławce i musieli oglądać mnie! Nawet nie wiedzieli kto ja jestem, ale komentatorzy wyjaśnili, że Brazylijczyk gra w Lechii.
Czy Deleu udało się zamienić słowo z gwiazdami Barcelony?
– Rozmawiałem z Neymarem, ale bardziej gadatliwy był Adriano. Przed wyjściem na mecz, podeszli do mnie, ile czasu tu grasz, powodzenia i tego typu rzeczy. Miło, fajnie się zachowali. Po meczu zrobiłem sobie zdjęcia z Adriano, Messim i Neymarem. Dla Krzysia Bąka też, bo on jest fanem Barcy.
Maciek Kostrzewa miał mniej szczęścia, jemu foty z gwiazdami Barcelony robił Piotrek Wiśniewski. Następnego dnia okazało się, że zdjęć nie ma w telefonie. Słodką tajemnicą „Wiśni” pozostaje czy nie ogarnął technicznie czy to był taki specyficzny żart.
Dla Krzysztofa Bąka, który sam o sobie mówi, że jest Katalończykiem ten mecz musiał być przeżyciem niemal metafizycznym.
– Obserwowałem Messiego jak biega. Właściwie to on bardziej chodził sobie, ale w każdym momencie wiedział, gdzie kto stoi. Zawsze przyjmował piłkę, w tę stronę, gdzie nie ma przeciwnika.
Mam takie zdjęcie na boisku z Messim i widać, że to nie jest ten Messi, który jest teraz. Wtedy przyjechał tydzień lub dwa po rozpoczęciu przygotowań. Forma była wakacyjna, ale umiejętności widać na każdym kroku. Nogi ich nie niosły tak jakby chcieli. U nas głownie ambicja i charakter zdecydowały o tym, czy dostaniemy ósemkę czy powalczymy. Do końca życia będziemy mieli wspominki. Wiedzieliśmy, że przyjechali zagrać kolejny sparing przygotowawczy do sezonu. Ale możemy być dumni, że z Barceloną nie przegraliśmy.
Tak jak Deleu, Krzyśkowi udało się załatwić koszulkę z tego spotkania:
– Chris Oualembo wymienił się na trykoty z Alexem Songiem. Odchodząc z Gdańska powiedział, że wie, że zbieram koszulki, że jestem kibicem Barcy i sprezentował mi ją. Teraz nie leży w piwnicy i się nie kurzy, nie tędy droga. Noszę ją chodząc po mieście.
Piotr Grzelczak pogromca Barcelony
Ale i tak największym hitem tego meczu była gra i gol Piotra Grzelczaka.
– Przed meczem trener Probierz wziął mnie na bok i mówi, że to jest dla mnie mecz ostatniej szansy, abym się pokazał. Chciał mnie dobrze zmotywować, jest z tego znany.
I się udało i to jak! Reszta zawodników się śmieje, że Piotrek nie strzela brzydkich goli, jak trafia to z orkiestrą. Wkrótce została mu nadana ksywa „Mr Wolej”. A wtedy?
– Być może piłka otarła się o moją rękę. Trzymałem dłoń na zawodniku, to nawet nie było świadome zagranie. Zasłonięty sędzia nie widział tej sytuacji zbyt dokładnie i wyszło na moje. Podobną akcję miałem kilka dni wcześniej na Ruchu i nie oddałem strzału, to było takie przetarcie.
Gol to była tzw. truskawka na torcie, ale jaką gamę zagrań pokazał „Grzelu”, wychodziło mu dosłownie wszystko! Doszło do tego, że po meczu piłkarze Barcelony nie bardzo chcieli wymieniać się koszulkami, być może obrażeni, że lechiści podeszli do spotkania poważnie i nie położyli się na murawie przed Wielką Barcą. Większość szła do autokaru ze słuchawkami na uszach, żadnemu nawet rzęsa nie drgnęła. Jedynym wyjątkiem był Martin Montoya, który przez cały mecz bez efektu biegał za Grzelczakiem:
– Montoya czekał na mnie, chciał się ze mną wymienić koszulką. Nie było co się zastanawiać. Reszta chłopaków nie miała takiego szczęścia. Koszulka do dziś jest w domu.
Tyle o wygranych tego tzw. Super Meczu. Było też paru przegranych. Na pewno Neymar, który nie miał dobrego debiutu. Jak opowiada „Mr Wolej”:
– Trochę go Łukasz Kacprzycki pokąsał. Sędzia nawet zwrócił nam uwagę, żebyśmy go okiełznali, bo będzie musiał go zdjąć. „Mały” wszedł na sześć minut i zdążył nabroić.
Piotr Wiśniewski dwa dni po pierwotnym terminie meczu naciągnął „dwójkę” i z Barceloną nie zagrał. Razem z nim obok ławki siedział odsunięty do rezerw Mateusz Machaj i Damian Kugiel. „Kugi” kilka dni wcześniej był w wyjściowym składzie na mecz z Ruchem w Chorzowie. W przerwie Probierz go ochrzanił, bo nic nie grał, na to młody: – Trenerze, to nie jest pogoda dla mnie. Michał zamiast go w swoim stylu udusić, przyjął to ze spokojem i zdjął z boiska. Damian, dla którego był to jedyny z czterech meczów w ekstraklasie, który rozpoczął w wyjściowym składzie, więcej na tym szczeblu nie zagrał. Ostatnio widziano go w Sopocie, gdzie gra na szczeblu A klasy, przezywają go „Lukaku” i to nie ze względu na umiejętności.
30 lipca 2013, 20:45 – Gdańsk, Stadion PGE Arena Gdańsk
Lechia Gdańsk 2-2 FC Barcelona
Bramki: Jarosław Bieniuk 15, Piotr Grzelczak 50 – Sergi Roberto 26, Leo Messi 57
Lechia Gdańsk: 24. Mateusz Bąk (46, 87. Sebastian Małkowski) – 26. Deleu (46, 28. Christopher Oualembo), 6. Jarosław Bieniuk (46, 5. Krzysztof Bąk), 7. Sebastian Madera (46, 2. Rafał Janicki), 32. Adam Pazio – 10. Przemysław Frankowski (80, 15. Adam Duda), 27. Paweł Dawidowicz (46, 30. Maciej Kostrzewa), 17. Marcin Pietrowski (9, 13. Wojciech Zyska), 22. Daisuke Matsui (46, 25. Bartłomiej Smuczyński; 83, 11. Łukasz Kacprzycki), 9. Piotr Grzelczak (87, 29. Kacper Łazaj) – 20. Paweł Buzała (32, 8. Patryk Tuszyński)
FC Barcelona: 13. José Pinto (46, 25. Oier Olazábal) – 2. Martín Montoya (64, 23. Sergi Samper), 15. Marc Bartra (64, 18. Carles Planas), 3. Sergi Gómez (64, 6. Jordi Quintillà), 21. Adriano (64, 22. Patric) – 9. Alexis Sánchez (79, 11. Neymar), 17. Alex Song (64, 7. Kiko Femenía), 24. Sergi Roberto (63, 8. Javier Espinosa), 12. Jonathan dos Santos (64, 4. Ilie Sánchez), 20. Cristian Tello (22, 14. Joan Àngel Román) – 10. Leo Messi (77, 19. Jean Marie Dongou).
żółte kartki: Frankowski, Tuszyński, Oualembo.
sędziował: Paweł Gil (Lublin).
widzów: 25000.